moja dusza jest burzą.
miło i przyjemnie jest mi myśleć o tym, że nie jestem sama. poruszać się w bezpiecznych myślach, i poczuciu tego, że nie tylko ja biorę odpowiedzialność za siebie i swoje życie. zagłębiać się w poczuciu bycia z kimś, i jednocześnie byciu nie tylko sobą,ale byciu tym kimś.
i jego oczami skierowanymi w swoją stronę, patrzeć na świat i siebie.
trudniej mi przyjąć prawdę, która jest zupełnie inna.
prawda, mówi o samotności. w której od zawsze byłam, i w której zostanę. ranię się nagłym światłem świadomości. ponieważ wcześniej rozkoszowałam się wygodnym kłamstwem. nieświadomie zapycham umysł bezpiecznym wrażeniem.
i zawsze wraca to uczucie, które powinno być dla mnie najnaturalniejszym na świecie.
uwielbiam poczucie samotności, i jednocześnie nienawidzę go nad życie.
przecież jestem jedyną osobą, która zawsze będzie ze mną obok. to z sobą obudzę się w ostatni dzień swojego życia.
z nikim innym.
ale też jednocześnie z każdym człowiekiem którego spotkałam. wszystkich będę miała głęboko, -w nikim innym- tylko w sobie.