miewam śnienia. znowu.
odkąd w czasie poprzedzającym diagnozę śniłam sny najstraszniejsze na świecie. o oczach wyrastających mi z biodra. opętaniach. kobietach o wężowych twarzach, złych mocach wokół mnie, o tym, że jestem niewidomą.
przestałam śnić.
przestałam śnić.
bardzo silnie połączyłam te nocne wizje -wyjątkowo przerażające- z tym, że każda sfera mojego życia i przestrzeni w ciele i duszy krzyczała, że nie jest dobrze.
sny kojarzą mi się z tym, że nie jest dobrze.
(mimo, że wydaje się, że jest cudnie)
najbardziej się tego boję, że nie jest dobrze, i że ja nic nie widzę. żyję, z kompletnymi brakami przystosowania. i nadwrażliwością. i nie wiem jak bardzo wszystko dookoła robi mi krzywdę.
zanim zaczęło dziać się źle, byłam silnie związana ze swoją psyche. której z radością potrafiłam się przyglądać w obrazach sennych. tak wiele radości dawało mi zasypianie i zatapianie się w samodzielnie nieświadomie wymyślanych historiach.
później sny zaczęły siać tylko wątpliwości, zastanowienia. dużo strachu. uczuć których nigdy już nie chcę przeżywać. z pełną świadomością zamienię, świat marzeń na świat spokoju.
i tak powstała moja blokada. później zdarzały się sny, tylko w czasie w którym przyjmowałam leki homeopatyczne, które miały uspokoić mój stan po okresie powrotu do zdrowia i pogodzić mnie z moimi snami.
nie przestałam się bać. stan TU poprawił się, przeżyłam wszystko. ale nigdy nie wróciłam do siebie w czasie snu.
omijam się jak największe zło. w obawie, że to lustro znów mi powie, że nie mam co żyć, bo znów robię sobie źle.
tymczasem -ostatnio- znowu miałam sny. najlepiej pamiętam sen w którym pojawił się krokodyl. widziałam go jako małego, niewiele większego od mojego małego palca. był zieloniutki, i troszkę słodki. dopóki nie postanowiłam się zbliżyć. rzucił się na mój mały palec, cały się w nim zatapiając. gdy próbował połknąć cały mój malutki paluszek u dłoni, pogryzł mnie okrutnie. mój palec znajdował się chyba jednocześnie w jego przełyku i żołądku, rozciągając się po całej długości jego ciała. krokodyla udało się pozbyć dopiero po wyszarpaniu go. taki mały palec - pomyślałam- tak mały krokodyl, a tak okrutnie bolało.
to tylko kawałek tego co nawiedza mnie w snach. rozpierdalając każdą moją spójną cześć na milion kryształów. tak się dzieje, kiedy najlepszy przyjaciel- czas na regenerację, odpoczynek, czas dla siebie, zamieni się w głęboki ocean obaw.
śniłam też o Marku. najbliższym człowieku mojego świata. o haśle "golden circle", o tym, że szłam całe życie po to, żeby dojść do punktu w którym jestem teraz. że to jest mój "golden circle".
jak powiedziały dziś internety to trzy hasła:
WHAT, HOW, WHY.
nie znałam ich znaczenia nigdy wcześniej.
jak powiedziały dziś internety to trzy hasła:
WHAT, HOW, WHY.
nie znałam ich znaczenia nigdy wcześniej.
ktoś miał mi opowiedzieć po co to wszystko.
ale ktoś inny absolutnie nie chciał do tego dopuścić.
i zadzwonił budzik, 5:41.
na samym początku dobrze mówili, żeby nie jeść jabłka. skończy się błogostan nieświadomości, kurtyna opadnie, pokaże się wszystko, i tak wielkie nic. odnajdziesz tylko lustro, które pokaże, że nie ma nic poza tym co w lustrze. zawsze w swoim życiu, ciągle sobą, samemu.
lepiej się pooszukiwać.