mogłam zamienić się w Marylin Monroe. najpierw z fotografem poczynić tak naprawdę pierwsze moje zdjęcia. pierwsze na których pokazałam więcej niż dotychczas, a później stracić wszystko, łącznie z życiem.
może i mam coś z Marylin, ale ciągle jestem tylko i trochę aż adą.
powróciłam z wyprawy. przywitało mnie miasto wielkich jezior, kruków, jemiół i złotego jabłka. zapoznałam się z Olsztynem i dałam mu się przeniknąć. wypełniało całą moją zewnętrzność. jechałam w nieznane i nareszcie dałam sobie poczuć, że robię wszystko tak jak czuję, a życie daje mi płynąć z sobą, sycąc mnie każdym swoim gestem.
czy można zrobić coś bardziej nierozważnego? jechać do kogoś, kogo właściwie w ogóle się nie zna? przejechać w nieznane całą Polskę? postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować wszystko?
tyle rzeczy mogło się okazać po przyjeździe do Olsztyna.
okazało się, wszystko o czym wiedziałam o czym czułam już od dłuższego czasu. nie mogło być inaczej, poddałam się magii i chwili.
to takie niezwykłe, że spotykamy takich a nie innych ludzi. że spotykamy kogoś kto pasuje do naszych potrzeb. kogoś kto zaspokajając swoje potrzeby, zaspokaja i nasze. i przy tym promienieje wewnętrznym uśmiechem, w czasie w którym dostrzegamy także swój uśmiech spoglądając w lustro.
intelektualnie odżyłam. to piękne, że stojąc po dwóch stronach barykady w kwestii leczenia, można poprowadzić wysoce stymulującą intelektualnie dyskusję. ja leczę się sama, a Dawid leczy ludzi. leczy operując ich serca.
jestem jedną z dziewczyn: GIRLS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz