jeden poemat, o byciu nicością świata.
jestem córką ziemi i wiatru. spoglądając na niebo marzę, żeby zabrał mnie wiatr. przemieniłabym się w końcu w siebie. nie znam swojego imienia, choć każda z liter byłaby pewnie bezsensem istnienia. zagłuszam tę melodię, zapadając w sen, w którym wytnę w ciele serca. zapamiętam, że kładę się w czerwone prześcieradła, przenikając przez materac. i plamą przesiąkając drewnianą podłogę. obudzę się powietrzem. niesionym przez przydrożne wiatry. zero serc.
cegły, którymi buduję swoje życie wydają się zbyt ciężkie dla wątłych pleców kwiatu. podtrzymując je, podłamuję liście i lichą gałązkę.
zero słów. nikogo tu nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz