poniedziałek, 5 września 2011

sądeckie ostrężyny.

stopy. posiniaczone, zdarte, naprężone. zapuchnięte. zaczerwienione.

wracam, nareszcie wracam do mojej miłości. zastukałam do drzwi za którymi folklor traktowany jest jak tajemnica.
ta tajemnica sama skrada się w moje dłonie. nie wiem czym ona jest, nie do końca znam jej kształt. nie wiem do czego służy.
ale czuję ją pod opuszkami palców. trochę jej dotykam, po trochu, ciągle mało. wiecznie mało, za mało. mam wrażenie, że opuszki moich palców, bezpośrednio łączą się z sercem. albo że kawałki serca, na każdym palcu mam.
tajemnica dotyka mojej duszy. zatapia się w sercu. a nogi bolą magią jak nigdy.

serce wypływa w moich ruchach. każdym jednym geście.

przedziwne to jest. lata pracuję na to, żeby tańczyć najlepiej jak potrafię. nieustanna walka z sobą, wewnętrznym lenistwem i niedbalstwem. wyrzeczenia, sala prób, często łzy, i zupełnie zapuchnięte zdarte stopy. wszystko po to żeby dojść do granicy. swoich możliwości. do jakiegoś ideału.
dowiedziałam się, że jestem bardzo blisko.

zawsze mogę przesunąć granice, znowu zacisnąć zęby i odrodzić się. tylko czy mam siłę, po raz kolejny umierać?








Zdjęcia PG,

środa, 31 sierpnia 2011

dayblog

z okazji dnia bloga polecam:

Artystyczny świat pełen niezwykłości. Dziewczyna jest dla mnie mega. Ma przepiękny i przedziwny świat który wciąga mnie, i nie chce puścić. Wszystko co pokazuje w swojej przestrzeni jest spójne, otoczone magią i grozą. Zawsze odkrywam w niej, w jej twórczości coś nowego. Charbage miażdży mnie swoją niezwykłością. Jest jedną osobą którą nazwać mogę moją prawdziwą inspiracją.

Zdjęcia pana Jana pobudzają mnie. Zdjęciami Jan opowiada historie małych ludzkich dzikości. Gdzie natura z ciałem łączy się i przenika. Pan Jan ma wrażliwość niebezpieczną, niepoukładaną, cielesną, i bardzo intensywną. Lepiej jednak obejrzeć, słowem ciężko mi wytłumaczyć co widzę w przypadku twórczości Słowaka Jana Duriny.

Zdjęcia Michała wydają się być robione z pewnego dystansu. Nie dystansu w fizycznym wymiarze pojęcia, ale trochę z punktu emocji.
Dozowanie odczuć, i ich pełna świadomość- z tym kojarzy mi się ten blog.
Zdjęcia jakie tworzy bardzo do mnie przemawiają. Jednak dodatkowego znaczenia nadają zdjęciom podpisy.

Układają się poszczególne sensy, najzwyklejszych "niby" zdjęć. Tworzą się tak jakby trochę pewne historie, pod płaszczem świadomości wymykają się odczucia.

Małgorzata lata dostępna na blogger.com. Gosia ma dla nas inspirujące motywy. Przedziwnie poskładane zdania, ładną sympatyczną kreskę. Póki co blogspot Gosi się rozrasta, a po więcej twórczości Cynamonowej można śmiało sięgać na digarcie, albo na jej dawnym fotoblogu.
Bardzo lubię jak Gosia rymuje.

Z Jackiem łączy mnie przedziwna historia. O mojej Pani choreograf z poprzedniego zespołu w którym tańczyłam, zawsze krążyły plotki, i nie wiadomo było jaka historia z jej życia była prawdziwa. Wiadomo było jednak, że Pani choreograf ma bardzo ekscentrycznego wnuka, o wielkim talencie, starszym ode mnie zaledwie o 2 lata.
Po latach stwierdziliśmy, że warto byłoby się poznać. Twórczość Jacka nie pasuje do mojej wrażliwości, mimo to uważam, że jest zajebisty! po prostu zajebisty.

very suffocated.

wydaje mi się, że spaceruję przez las. jest ciemny. w mroku dostrzegam tylko zarys roślin jakie mnie otaczają. trawa jest tak miękka! boję się, i czuję się bezpieczna. odczuwam na przemian w jednej chwili. nie widzę nic prócz zarysów i cieni, tego co mogłoby zacząć do mnie szeptać. a wszystko blaskiem skrzy się srebrnego księżyca. to tylko połysk. czuję stopy i delikatnie otaczający mnie wiatr.
ziemia pachnie do mnie tuż spod mokrej trawy.
wychodzę na polanę. tak naprawdę chodziłam po własnym ogrodzie.

piątek, 26 sierpnia 2011

list w butelce.

Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić.

Powinienem był osądzać ją na podstawie czynów, a nie słów. Odurzała mnie wonią, rozjaśniała mnie od środka. Za nim nie powinienem był uciekać. Powinienem był odgadnąć, ile czułości kryje się za jej drobnymi sztuczkami. Kwiaty są tak pełne sprzeczności! Ale ja byłem jeszcze za młody na to, żeby umieć ją kochać.

K*

mieszkałam w najsmutniejszym miejscu na świecie. każdego dnia nieświadomie otwierałam nową przegródkę w skrzynce pocztowej, gdyby ktoś chciał napisać list. świat w którym mieszkałam był zamknięty, i odizolowany. po pewnym czasie, kiedy nikt nie przysyłał żadnego listu, przestałam sprawdzać przegródki. jednocześnie ciągle otwierałam nowe- zupełnie nie wiedząc. ponad pół roku temu wyprowadziłam się z tamtego miejsca. zapomniałam o nim, jednak wczoraj zupełnie przypadkowo postanowiłam zajrzeć do środka. od razu moją uwagę przykuła skrzynka pocztowa. i niezauważane wcześniej przegródki na listy. w jednej z nich znalazłam coś niezwykłego. list jakby w butelce. wysłany został rok temu.
napisał go do mnie Mały Książe.


czasem zwykły przypadek może zmienić wszystko.


tak naprawdę sprawdzałam statystki Google dla mojego aktualnego bloga. nie wiem dlaczego, chyba z czystej ciekawości udałam się do mojego poprzedniego bloga, o którego istnieniu już praktycznie zapomniałam. najsmutniejszego bloga na świecie. przy jednym wpisie, widniał napis którego wcześniej nigdy nie zauważyłam:
liczba komentarzy: 1
ktoś napisał coś wyjątkowego. odczytałam o jeden rok za późno.

czwartek, 25 sierpnia 2011

a.

podróżuję ze słowami, spaceruję z nimi po lesie. w cieniu leszczyny, delikatna rośnie trawa. prowadzę się po świecie tajemnicy.
to już półtora miesiąca odkąd siedzę w domu. mam poczucie, że nie zrobiłam zupełnie nic. marzyłam o brzozach i odpoczynku. mam wrażenie, że dając rozwijać się wrażliwości, kojąc emocjonalność rozhukaną, zawaliłam swoje życie. myślenie. mam wszechogarniające poczucie bezsensu istnienia.

przy zachodzie słońca siedzę przed domem. mam mokre włosy, trawa jest cieplutka, a komary nie gryzą w ogóle. delikatny wiatr przypomina o zbliżającej się drobnymi krokami jesieni.

bez sztuki umarłabym. dla mnie morderstwem na mnie, byłoby odebranie mi sztuki.

syrena. szamanka. gwiazda. kobieta-wilk. driada. czarownica. kobieta renesansu.
a może najzwyklejsza w świecie ada?

wtorek, 23 sierpnia 2011

driada.

jadę w tramwaju. bardzo kocham to miasto. cały pośpiech życia, płynące myśli spacerujące, sytuacje nieogarniające inspirujące, picie upadlające kojące. wszystko dzieje się tutaj, w miejscu. w którym kończy się moja głowa marzeniowa. a zaczyna świat w którym realnie możemy się spotkać.
tutaj, kurwa to tutaj.


spaceruję po ściernisku. mam bose stopy.
idę trochę w stronę słońca.
wyszłam na chwilę, zerwać tylko słonecznik. sycę się zachodzącym słońcem. wędruję jakby gdzieś dalej. widzę tylko chmury, a pod stopami kuje mnie niemiłosiernie.

doszłam do granicy pola. kusząco kukurydza tańczy z wiatrem i słońcem. dziś na kolację ugotuję kukurydzę. jeszcze tylko raz spojrzę w niebo. i uświadomię sobie piękno chwili w której jestem.


po nocach dręczą mnie komary. krwiożerczo krążą w okolicy moich skroni. czekam aby je ustrzelić, każdego po kolei.


duszę się od braku tlenu. jest obrzydliwie gorąco. roztapiam się w każdym westchnieniu. czuję się pobrudzona jakby swoją własną skórą. powietrze mnie dusi i więzi. czekam żeby ukoić swoją udręczoną skórę.

śnią mi się puenty. tańce, ruch i muzyka. to ja tańczę, to ja daję miotać się muzyce. muzyka jest jak woda. trochę wydaje mi się, że pływam, w tej melodyjnie sunącej gdzieś w głębinach wodzie.
widzę tylko blask. i niebieskie puenty, w których chodzę po domu, jak w pantoflach.

jestem nad wodą. mam kapelusz słomkowy, i kostium granatowy w białe kropki.

rozpuszczam włosy, kapelusz odkładam na koc. zanurzam się. bez bólu i myśli, do chłodnej lekkiej wody, która wydaje się być zimniejszą niż kiedykolwiek dotąd.
nurkuję do świata gdzie jestem sama. tak sama, że wydaje mi się, że jestem tam ze sobą, tuż obok siebie płynę. jak Syrena. ku słońcu spod powierzchni wody. zamieniam się w kobietę- drzewo i wyrastam wysoko ponad chmury.


spędzamy razem całe dnie. myślę o marzeniach. o ich realizacji, i o tym jak wewnętrznie płonę by malować. dogadujemy się czytając sobie w myślach. balkonu będzie mi brakować, balkonu!

niby nie dzieje się nic. wszystko dzieje się po kolei. na tydzień mama moja zostawia dom, razem z synem wyjeżdża w podróż dookoła Włoch. na miesiąc siostra moja wyjeżdża, żeby wrócić wtedy do Krakowa. zostaję trochę sama. chociaż tylu ludzi obok.

wiem, doskonale wiem. wewnętrznie wiem czego chcę, i co będzie dobre. cokolwiek to jest. JEST!