czwartek, 22 września 2016

brother.



z każdą jesienią nadchodzi uczucie. z każdym latem.

rozpaliły mi się oczy, rozpaliły dłonie.
zaczęłam słyszeć muzykę. dostrzegać w pięknie obrazy, które wydawały się beznadziejne.
serce, ty żyjesz! 

rozpędzone myśli, odnalazły punkt zaczepienia. nawet w przypadkowym spotkaniu. nawet jeśli to tylko przypadek. przypadek, i kompletna nieprawda. 
nie dzieję się życie bez serca, nie dzieje się sztuka. 


inspiracja jest zawsze kimś żywym. 
tak, jak żywe zaczyna być serce.
nawet jeśli, to tylko chwila. 
nawet jeśli ja znów zaraz zacznę być taka sama.






poniedziałek, 12 września 2016

preparations.



to na czym najbardziej zależy mi w przypadku tworzenia, czegoś co nazywam w swoim życiu "sztuką", to niezależność. chociaż sztuka, to przecież zawsze zależność. zależność twórcy od otaczającego go świata, i odwrotnie. 
moja niezależność to moje życie. 

starałam się o moment w którym sztuka będzie oddzielnym pokojem, (w moim przekonaniu nawet całkiem sporym atelier) mojego wielkiego domu mojego życia. w tym domu znalazło się miejsce na wiele pokoi. od szarej codzienności, pokojów bliskich ludzi, pracy, rodziny, choroby.

ten dom jest tak na prawdę logistyką czasu. czasu na każdy aspekt. 
ten dom to także finanse, przecież sztuka to materiały, na których pracuję.
ten dom to organizacja życia.
ten dom to choroba, potrzebny odpoczynek. 
ten dom to poświęcenie, przeżycia, sny. rozwalony często emocjami mózg.

ten dom, który zawiera w sobie tak wiele, i z tak wielu fundamentów się składa, to mój świat moich zależności.

mój świat działa na moją sztukę, i odwrotnie. daje się sobie inspirować tym co mnie otacza. przeżywam życie. jakieś schematy, nie są tak straszne. wyskakuję z nich kilka razy w miesiącu, żeby być najmocniej na świecie tu i teraz, a uświadamia mi to szelest pędzla, prowadzonego po płótnie.

____________________________________________________

świat twórczy, to trudny świat. praca nad wystawą, pochłania całą mnie. 


I. przeżycia, emocje, szarpanina wewnętrzna, poruszenie.
II. wizje, opowieść, spójność tematu.
III. malarstwo, godziny, drobiazgi, szczegóły. 
IV. energia, wpatrywanie się w swoją duszę gotowych obrazów.
V. wykończenie, trudny zapach werniksu.
VI. zamknięcie tematu. podpis.

VII. miejsce, ludzie, techniczne przygotowanie i organizacja.



mnożę takie scenariusze, żeby uzyskać magicznie spójny kąt spojrzenia. kąt w którym każdy detal będzie miał największe znaczenie.
 ku 10, 15 obrazom?

pracuję, tak bardzo pracuję z sobą i życiem nad dokończeniem tej wystawy, która może być najważniejszą w moim życiu.


in a background of my art:

https://www.instagram.com/dzikiekwiaty/



* * *otacza mnie tak wiele niepewnych dni. zwątpienie czy cokolwiek z tego co robię ma jakikolwiek sens, i wartość. każdy dzień, to myśl, że może nie warto robić sobie to wszystko. sobie i dla siebie. 
masa wyrzeczeń, nieprzespanych nocy. zastanowienia o to co będzie dalej. i o to czy dobrze robię, czy kiedykolwiek dobrze robiłam.
proces twórczy to trudny proces. czasem ten proces trwa kilka dni, wyrwanych z kontekstu i życia. czasem trwa 5 lat, od ostatniej wystawy. czasem całe życie to jeden wielki proces twórczy. 

czwartek, 8 września 2016

hours.



długie dni. długie godziny. 

niewiele snu. niewiele snów. 

słowa. 

rozpędzone życie, daje po głowie. 

zasłona w kwiaty, lampki wiszące u sufitu, pościele, kwiaty, i sztaluga. a wśród tego zapracowane wakacje. refleksje, marzenie odpoczynku, odchodzące w jasnej mgle dziejącego się życia. 


czerwiec, lipiec, sierpień, gdzie wy się podzialiście? 
utracone trzy miesiące. pogubione wśród wyjazdów (cudnie odwiedzających), przyjaciół obecnych (ciągle blisko), pracy (inspirującej), malarstwa (wiecznie niedokończonego).
to jedne z najbardziej intensywnych wakacji (i żyć). w braku odpoczynku, aktywnościach, odnajdywałam spokoje serca i duszy. 

czerwiec inspirował, dawał w siebie uwierzyć, poznać ludzi, którzy mimo bycia gdzieś w okolicy, wydawali się dalecy. to trudne czasem, wyskoczyć ze swojej głowy, pełnej myśli, które wbrew pozorom mogą stać się tak bardzo ograniczające. trudne lekcje ludzi, siebie. trudne przełamywanie poczucia opuszczenia, niebezpiecznego, bo najbardziej znanego i zaprzyjaźnionego. 
warto wyskakiwać, i dać sobie zrozumieć, że ludzie czują tak bardzo podobnie. 
warto czuć, żeby móc podzielić się uczuciem, żeby móc odnaleźć dusze, tak bardzo podobne.

lipiec napełnił mnie muzyką, i uniósł wysoko ponad chmury. dwa miejsca, dwie inspiracje. Ostrava- Kraków- Londyn. przyjaciele i bliscy. uczenie się -takjakby- na nowo pewnych relacji. inspirowanie sie tym co przynosi życie. 

Ostrava.
tęcze wylewają mi się z dłoni. pływamy w muzyce, uśmiechając się do siebie. miłość i muzyka.
oddalenie, powracanie, uświadamianie. 
ego zostaw moją duszyczkę w spokoju.
ciepło otaczające, mimo wewnętrznego chłodu, otaczającego tak dokładnie, jak koc. 

czasem tak straszliwie trudno jest mi powiedzieć o tym, że gasnę z braku miłości. nic nie może zastąpić rozmowy, okazywania zainteresowania. to takie proste. to takie proste. to takie proste. 

Londyn.
nie sądziłam, że poznam jeszcze tak niesamowite uczucie. pierwszy lot samolotem! chmury wyglądają przepięknie widziane od drugiej strony! oderwanie od ziemi, słońce blisko, niebo dookoła. czysta inspiracja. 
miłość, którą pojechałam zobaczyć była nieoczekiwanie piękna i szczera. w pięknym miejscu świata. miasto miastem. mieszkałam tych kilka wyjątkowych dni w jednym z najpiękniejszych domów jakie widziałam w życiu. dom profesora Uniwersytetu Cambridge, jego cudnej żony, syna, wspaniałego pianisty, i jego żony, niesamowicie utalentowanej plastycznie dziewczyny, pochodzenia polskiego, z domu Tomczyk. dawno nie wskoczyłam tak bardzo w czyjś świat, który kompletnie niezrozumiały wydał się szalenie jasny, i pełny.

sierpień był słońcem.
Kraków. przyjaciele, spacery, wakacje! 
odwiedziny, małe i duże. pierwsze i kolejne. poczucie sprawiania komuś radości, poświęconym czasem, pokazywaniem tego co możliwe, inspirowania. gadania po nocy, miasta, dopuszczania. zainteresowania, takiego którego się nie wymaga od kogoś, ale takiego które się komuś daje. uprawiania młodej ziemi, otulania jej zrozumieniem, brakiem wymagań, byciem.





 ________________________________________

malarstwo. wszędzie pośród tego malarstwo.

otwarte portale w głowie. 
portale życia.







środa, 10 sierpnia 2016

The upcomings.



THE UPCOMINGS:

ADA TOMCZYK | KRAKÓW 2015- 2016 | ACRYLIC ON CANVAS | 60/80





    



   



niedziela, 19 czerwca 2016

oceany.

ocean uczuć. przypływ i odpływ. fale gorąca i przeszywający chłód.
brak sensów w istnieniu. 
chmury opadają mi na skronie, poczucie osamotnienia chwyta mnie, i nie puszcza. szarpię się całe życie. bez jakiegokolwiek rezultatu. oddalam się, od ludzi, i od życia. zmiany nic nie wnoszą. nuda, i brak zrozumienia. zastanie w temacie. 


kiedyś pomyślałam, że moment w którym przestanę malować to będzie znak, że jest ze mną bardzo źle. że to może być początek mojego umierania. 




przestałam malować.

to prosta prawda. kwiaty w końcu więdną. 



obrazy maluje się po to, żeby dało się je zobaczyć. to gra na wizjach, wyobrażeniach. praca z jednym zmysłem. nigdy nie maluje się tylko dla swoich oczu. 
najsmutniej kiedy oczu wokół nie ma, i kiedy oczy zapominają, że dla jednej duszy mogą być tak bardzo ważne. temat jak istnienie, może spowszednieć. 

powszednieje wszystko. nawet obecność albo jej brak. 
moja obecność. 
jest mi najsmutniej na świecie bo nie umiem poradzić sobie z tymi uczuciami. walka nie musi prowadzić do wygranej. siedzę po środku oceanu, z rozdartą duszą. z rozdartą od zawsze. to dla mnie niebezpieczne uczucia.

śniłam, o mężczyźnie w kapturze. chciał mnie skrzywdzić, nie wiedziałam jak się bronić. wyrwałam mu gardło.

gdzie jest ktoś kto posłucha tych wszystkich rzeczy, okazując pełnię zrozumienia. okazując, że mu zależy. i sam przyjdzie do pokoju samotności, kochając wszystkie oceany, starając się żeby nigdy nie zniknęły. 

może dorosłość nie jest dla mnie. może w ogóle życie.


wtorek, 31 maja 2016

lash.


najgorzej mieć go w dłoni. bicz, w postaci cech osobowości. przeżywanie życia. i uczuć, w których przestało się świecić jak dwa słońca, a stało się dla siebie stosem rózg. kwiat zasechł, został suchy bicz. 


życie to pory roku. zawsze tak wierzyłam. po cięższych czasach, przychodzą nowe. zima w końcu przecież się kończy, tak samo jak wiosna i lato. 


trudniej kiedy przychodzi czas pożegnania kogoś kto od zawsze był wiosną, a najbardziej w świecie latem. czas rozkwitu, zapycha głowę smutkiem. to czas w którym przesypiam znów całe dnie. otwieram oczy i czekam, aż stanie się cud. boję się, że nie podejmuję dobrych decyzji. dobre decyzje nie rozdzierałyby mi serca. im staję się starsza tym liczę że ludzie obok dorastają razem ze mną. zmieniam sytuacje, próbuję się uwolnić, mówić, a oni siedzą w tych schematach swoich głów, i nie odpisują na wiadomości, tak jak robili to od zawsze. tak, jak Kamil. dlatego, podczas ciągłych braków odpowiedzi, nawet jeśli zdecydowałam się zostać sama, uświadomiłam sobie, że ja ciągle jestem sama. on nie wróci, a ja będę umierać w poczuciu samotności. i bycia beznadziejną, na tyle, że nie warto napisać nawet zdania. nawet jeśli łączyło nas wiele lat. i wiele przeżyć. 
nawet jeśli to właśnie ja mogę być najfajniejszą dziewczyną świata. 


próbuję się skupić. 
uwolnienie. uwolnienie. uwolnienie.
i sztuka.