sobota, 12 marca 2011

Kochana Ciociu,

Pamiętasz, że kiedy byłam mała to jak dorosnę chciałam zostać poetką albo pisarką?
Każdy realizuje swoje marzenia jak tylko umie, ja to moje trochę sprzed lat, realizuję właśnie w tym nieodstępnym świecie, poprzez redagowanie swojego słowa, branie pod uwagę kogoś kto ma dostęp do tego, żeby to czytać, a wszystko oprawić czymś charakterystycznym dla jednej chwili, która następuje, ale i jakimś swoim trochę stylem :)

Ale przede wszystkim dzieję się coś dla mnie nowego, czego ciągle się uczę- muszę określić to co czuję za pomocą słowa, zdania, stworzyć bogate i kolorowe obrazy tym razem bez farb, używając zupełnie nowego instrumentu.

piątek, 11 marca 2011

wilki.

każdego dnia słońce mówi do mnie, że dziś mam następną, całkiem nową, pachnącą szczerością i świeżością szansę na zmienienie czegoś w moim życiu. jeśli dzień wydaje się być smutny, słońce przypomina mi, że jutro będzie nowy dzień, znowu się obudzę i znowu przypomni mi, że dziś znowu można coś zmienić.
można ale nie trzeba.

podobno jest tak, że nasi chrzestni nie są wybierani przez przypadek. że jesteśmy do nich bardzo podobni. z ich stylu i podejścia do życia. ja to chyba nie mogłam lepiej trafić. zaskakujące jak ożywić może parę rozmów. bo zależy chyba z kim te rozmowy prowadzimy :) i im jest niezwyklej, tym lepiej jest nam w głowie :) mi zrobiło się bardzo.

domowy czas jest bardziej odżywczy niż mogłam sobie wyobrazić. wstawałam razem ze słońcem, cieszyłam się kolorami zapachów ziemi, mogłam z pamiętnikiem pod pachą przespacerować się z inspiracją.




jeden tylko wieczór był zielony i spuchnięty. obłąkane myśli przelewały się przez głowę. pomyślałam wtedy, że może warto byłoby oswoić swoje strachy z dzieciństwa, stanąć z nimi twarzą w twarz, wyjaśnić sobie wszystko, i uczynić z nich powierników, kolejnych małych strachów budzących się gdzieś w drodze życia.

określam swoje uczucia słowem. zaczynam mówić o tym co mnie boli, i z jakiego powodu jest mi przykro. parę chwil może wyjaśni się dzięki temu. może 21letnie strachy rozpłyną się, a ja odetchnę szczęściem. bo przecież nie o to chodzi, żeby zaciskać wiecznie zęby, tylko puścić to co czujemy, żeby można było poodczuwać coś nowego. nawet jeżeli gruntem ryzyka jest rodzina. a może właśnie dlatego i szczególnie wtedy powinno się zacząć mówić.


rozwój świadomości i perspektywy dużo ważniejszy jest, od nauki gotowych sposobów z rad na życie. gotowej i uproszczonej wiedzy.



możliwe, że chciałbym odnaleźć i otworzyć jakieś inne małe drzwi. znaleźć korytarzyk z zamkniętymi oczami, przesmyknąć się przez niego, wiedząc, że na końcu jest to czego szukam. i dotrzeć do tego miejsca, gdzie znajdują się drzwi. dokładnie je obejrzeć, dotknąć. przypatrzeć się zamkowi. wrócić tą samą drogą. zostawić drzwi w pamięci i zacząć szukać kluczyka. przy okazji zdobywając inne skarby, a może nawet inne kluczyki, które wskażą mi drogę do jakichś innych nieodkrytych nadal drzwi. a kiedy go znajdę, pomalować go na czerwono, i pewnie przekręcić w drzwiach.

wtorek, 8 marca 2011

urwę sobie nos.

dziś mogłabym szukać kogoś kto pomasuje mi plecy.




może wiosenną porą uda mi się kogoś znaleźć, kto by chciał posłuchać bezsensownych moich zdań, i czasem pomasować mi plecy. wrzące, bo prosto z kąpieli.
bądź żywy, ale nie bądź kotem, tylko człowiekiem.
żebyś umiał mówić, tak samo bez sensu jak ja.


każdy dzień mógłby być słoneczny. a każda decyzja właściwa.
rowery, a lato byłoby bardziej niż zwykle.


byłbyś człowiekiem w płaszczu i szaliku, co ma śnieg na włosach i nosie. bylibyśmy razem bezdomni u mnie przy herbacie siedzieć. z podróży do siebie wrócić.

śniłbyś mi się na jawie całym swym urokiem.
przynosiłbyś mi kwiaty w zimie.
zakładałabym sukienki, ubierała się w wiatr, pachniała przygodą. świat nie musiałby patrzeć,, ważne, że ja bym widziała. i on by spoglądał.


wolność jest samotnością.
samotność jest kobietą.

_____________________________________________________
czytam listy, znalazłam siedem do pewnego kamilove. o jego rudościach wrażliwościach.
...
całe sterty wyblakłych myśli o MarcinieMalinie, co się niespodziewanie nieoczekiwanie przypomniał.

poniedziałek, 7 marca 2011

6

cześć, jestem bez pary.
dziś widzę to dużo wyraźniej, niż zwykle.

boli mnie każda myśl. a w oczach mam coś niedobrego.
potrzebuję zmiany, wyjaśnienia, odżywienia.
zdrowego oddechu świadomości w mojej głowie. wyłączenia myśli. bo zwariuję. bo świat mnie wessał, a ja zgubiłam się gdzieś po drodze. znowu mam zielone oczy. bo znowu nie chce mi się z łóżka wstać.

nie chce mi się budzić, bo nie czuję po co.
dziwne myśli mnie dotykają.
śnił mi się wąż, który owijał mi dłoń. miał delikatne małe nóżki. którymi tak mocno trzymał się mojej skóry. czułam, że ten dotyk mnie dusi. dusił. wszystkie swoje siły uruchamiając chciałam się go pozbyć. i udało się w końcu, ale na skórze dłoni zostały mi głębokie blizny. a węża zdarłam odrzucając na bok.





kim był ten wąż? jaką sytuacją?
idę na spacer jutro, idę spotkać się z Adą, porozmawiać z nią. w parku, oko krążącej w powietrzu tajemnicy. spotkamy się, i dowiemy wszystkiego. 6 rano.

środa, 2 marca 2011

żyrafa.

tak naprawdę dzisiaj wcale nie jest nam dobrze Yannek, co?



sny śnią się płodzące nowe tajemnice. dzisiaj sekretem jest jeden strych na którym mogłoby zdarzyć się wszystko. na którym tajemnica mogłaby wyszeptać swoje zduszone imię, prosto do ucha. gdzie spocone ciało, owiane jest symbolami i gestami zaklętymi w przed latach.
śnimy w szale, a dźwięki które wydobywają się z naszych ust są bardziej szczere i niezwykłe niż kiedykolwiek. bo dobiegamy do granicy naszych światów, wskakujemy na chwilę w magię słów i dajemy się jej miotać. wymieniamy spojrzenia, w szklistych oczach, a szampan jest bardziej niż zwykle. jeszcze tyle przed nami nienazwanych rzeczy, i snów. słowa kołyszą naszymi bezwolnymi ciałami, zapadamy w przedziwny sen, gdzie myśli ulatniają się z nas jak zapachy. przedostają się przez nasze nosy, prosto do rozumu i serca. jeśli zakłują znaczy, że nadal umiemy w tym nieograniczonym tańcu, w którym już dawno poplątała się muzyka i kroki.



nietańczę, niemaluję, niepiszę, nieumiem, nieuczęsię.
nie chcę też nawet pomyśleć i poczuć.
i zdaje się, że na około biega tyle zdarzeń. których chyba tak naprawdę nie było. w nierzeczywistości pływam swojej głowy.
czasem żyjemy w niechcianych zakamarkach naszych dusz. cienie przemykają drocząc się z nami, w niezrozumieniu jakiegokolwiek sensu. przecież tak mało mam do powiedzenia. nie dla mnie biała sukienka z czerwoną plamą. zasypiam w białych roślinach, zieleń to przecież tylko kolor moich oczu. na wakacjach nie powiem ci dzieńdobry.
w przedpokoju na łóżku swoim śpię, w nietkniętej pościeli żywą dłonią. uśmiecham się do was, chociaż wcale mnie nie widać. puszczam oko, niewidzialnym drżeniem ciepłych powiek.
marszczę swoje sny. a słowa falują tak jak moja spódnica, co sięga kolan.
zdaje mi się, że coś wiem. ale to uczucie przemija szybko jak wiatr.
mam zielone oczy i sukienkę. czerwone karminowe usta, i paznokcie. czarnego mam we włosach kwiatka. na szyi mam rosę, w dłoni trzymam poranek.

podczas bosych stóp na kamieniu, dookoła tylko niebieska woda.
wodę stworzą myśli, a kamień zamieni się w słowo.


bo tak naprawdę lubimy się bardziej niż zwykle.
bo ja wcale nie mam na imię ada, a na twarzy nie mam żadnych ornamentów.
wszystko czego potrzebuję jest na wyciągnięcie ręki. dziać się może tylko to czego chcę.

środa, 23 lutego 2011

yanneklove

znowu siedzimy z Yannkiem w całkiem miłej samotności. nowyYannek
nie myślimy nad niczym, bo czujemy spójność.
myśli opadły z nas, tak jak z nieba na ziemię sypią się drobne płatki śniegu, których kształty są dziś wyjątkowo gwiaździste.
w taki dzień wolimy pospędzać trochę czasu z sobą, gdzie rozmowa biec będzie jak niedokończona piosenka. lubię Cię Yannek, wiesz?
powymieniajmy spojrzenia, z końców dwóch odległych światów. żeby pouczyć się zaufania.




pod niezwykłą kołdrą chowam swoje sny.
rozmowami kwitnie mój zadymiony świat.