dziś krakowskie niebo jest takie pochmurne. zanosi się na burzę.
oswojenie. a muchy groźnie odbijają się od szyb. chcą się dostać do środka. wszystko jednak szczelnie pozamykane. jestem układem kropek i kresek, odbijam się od ścian.
przepływam sobie przez palce. i ukradkiem topię się wśród fal.
taś taś, gąsko.
wierzę w to, że się ułoży. cokolwiek miałoby się zdarzyć. niezależnie od tego co się zdarzyło, jaki jest dzisiejszy dzień, i co przyniesie następny mój sen. who knows what's going to happen?
pachnie szałwią.
nie mogę odnaleźć dzisiejszej piosenki. grają dla mnie krople deszczu i pochmurnym wiatrem poruszane gałęzie drzew. wszystko dzieje się po to żebym nauczyła się uczuć. i przestała tyle myśleć! poddała się i przestała wiecznie stawać okoniem!
chciałabym być spokojnym człowiekiem, zmęczonym satysfakcją każdego najmniej istotnego w świecie dnia. wstawać rano i wewnętrznie wiedzieć o tym, że jestem w domu. w domu mojej rozmarzonej duszy, i kruchego ciała sprężystego. wierzyć głęboko, że jest coś więcej, niż jedno zamglone spojrzenie, ukradkiem dostrzeżone najbardziej błahego świtu.
chyba przestraszyłam się myśli. nowych myśli. idei. one po to trafiają prosto do moich uszu, żebym mogła je usłyszeć. i jeśli pokłują mnie, to w najczystszym wymiarze. po to żebym jutro mogła obudzić się kimś innym. z nieznanym dotąd nikomu uśmiechem. i powiedziała do siebie najszczersze "dzień dobry".
tak w ogóle, brawo dla Efrema.
dlatego.
www.mesztre.blogspot.com
bukiet czerwonych pomidorów i człowiek w płaszczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz