czwartek, 21 marca 2013

wait up.

naprawdę chciałabym wyjechać. gdziekolwiek, jakkolwiek. ale nie kiedykolwiek, teraz. czuję takie zmęczenie jakbym była starsza o 30 lat. zmęczona jestem poczuciem winy za własny oddech. krytykowaniem się za wszystko. brak rozeznania w tym co znaczy "dobrze" a co "źle" w moim życiu. obwinianie bliskich za wszystko co mi się podziało. obwinianie za to, że nie umiem żyć w tym świecie, że nie nauczyli mnie niczego innego jak tylko odmawiania sobie bycia sobą, przyjmowania wszystkich win na siebie, i odmawiania sobie zrozumienia swojej wartości.
mam wrażenie, że nie umiem żyć w świecie. siedzę w sobie, roztrząsając na miliony sposobów, to co mnie otacza, to co mnie dotyka. analizując, szukając znaczenia. robię wszystko, żeby przestać żyć światem który mam przed oczami. 
chociaż on woła mnie, krzyczy. dotknij dna, żeby odbić się od niego, i wziąć rozpęd żeby popłynąć. i mieć w sobie pewność, że głęboka woda, nie może być niebezpieczna, ponieważ już dotknęłaś najbardziej niebezpiecznego. tym czymś szalenie niebezpiecznym było dno.

bardzo mnie boli to, że ludzie nie widzą, że potrzebuje samotności. właśnie teraz bardzo potrzebuję samotności. dać sobie przeżyć różne nieprzeżyte sprawy. pozakańczać coś w życiu. dać sobie zapomnieć. wyluzować. przestać patrzeć na rzeczy problematycznie. dać sobie prawo do depresji, do poczucia beznadziejności, do płaczu. pokochać swoją słabość. nie chce mi się wszystkim tłumaczyć co się ze mną dzieje. w ogóle nie chce mi się tłumaczyć komukolwiek. 

przecież oddech nie musi być problematyczny. zapomniałam o tym, że oddech po prostu nie jest problematyczny.

1 komentarz: