czwartek, 27 marca 2014

sobota, 15 marca 2014

icebergs.

całuję nieskazitelny kryształ lodu. zimny, blady, o nieokreślonym kształcie. czuję jak roztapia się od moich gorących ust. zasypiam przy nim, w chłodzie, a gdy się budzę, widzę, że lód wcale się nie roztopił. zastanawiam się czy kocha mnie, mimo, że wydaje się być taki zimny. nic się nie zmienia. ciągle całuję ten sam niemy kształt, ciągle pytając się siebie o to czy i ja i on istniejemy na prawdę. chyba muszę go kochać, skoro do tej pory nie uderzyłam całą swoją mocą, żeby rozbić to szklane piekło. czekam na słońce, może zaświeci dla mnie mocniej, i samo stopi lód, który tak mocno pokochałam. wtedy nadejdzie czas, że będę gotowa pokochać ciepło. podczas, gdy jestem pewna, że w środku od dawna bardzo mocno płonę.

poniedziałek, 10 marca 2014

czwartek, 6 marca 2014

empty space.







do widzenia, Nowy Sącz.
folklor przestał być moją historią.



sobota, 1 marca 2014

szafy I.

często, zbyt często się boję. jakimś sposobem, nadal, odwiedzają mnie myśli, że nie dzieje się dobrze. boję się tych myśli, a jeszcze bardziej, tego, że mogę mieć rację. może wszystko o czym myślę, zbyt mocno przesiąknięte jest przeżyciami, których miałam okazję posmakować. pamiętam uczucia strachu, tego, że idzie do mnie coś bardzo złego. uczucie, że znowu mam w pewien sposób umrzeć. 
to ciekawe, dziś czuję, że takie metaforyczne śmierci, to coś dobrego, to zmiana, ruch powietrza. wiatr, i wietrzenie pokoi swojej głowy, duszy i ciała. nigdy nie zamieniłabym czasu sprzed śmierci, na czas w którym jestem teraz. chociaż wydawać by się mogło, że to gorszy, trudniejszy czas. a jednak bardziej świadomy, i dużo bardziej dorosły. 
mimo wszystko przenika mnie strach. poczucie samotności. nieznajomości życia, nieznajomości siebie. teoretycznego podejścia do życia. strachu, wobec praktyki życia. 
często jestem słaba. często daję sobie do tego prawo. chcę być dzięki temu bardziej ludzka, bardziej codzienna, bardziej zrozumiała, dla siebie i innych. 

znów mocno straciłam na wadze. i budzą się pytania, czy wszystko dobrze, czy znów nie zjada mnie coś o czym nie wiem, a co żyje we mnie swoim życiem. czy nie buduje się we mnie historia, którą czuję co prawda tylko pod skórą, ale którą poznam kiedyś, a konsekwencje tej historii znów dadzą mi po głowie. tak bardzo się tego boję. nie umiem poradzić sobie ze swoją dwoistością. mam dwa dary, dawania życia, i odbierania. tego ostatniego do tej pory używałam tylko w obliczu siebie samej. skoro mam takie magiczne zdolności robienia sobie krzywdy, może umiałabym zabić to głupie poczucie, że ciągle umiem robić sobie krzywdę. 

samotność, to duży strach.