wtorek, 30 listopada 2010

bielo.

po dwoch dniach alkoholowych fantazyjnosci powracam do swiata zywych. z przezyciami, cala kupa luk w pamieci, nastoju ktory z kazdym kieliszkiem sie poprawial.
do ululania chodze sama.
wszystko cudnie. kolejna profanacja juz przy okazji wigilii. az uslysze ze moja dusza jest dekoracyjna.

poczulam dziwny zamet w glowie. niepokoj. o mojego brata. tak bardzo wydaje mi sie ze jest nieszczesliwy, tak bardzo boje sie ze bedzie ak bardzo nieszczesliwy jak ja. ze jest nieszczesliwy tak samo jak ja bylam. tak szalenie boje sie ze bedzie za bardzo podbny do mnie.
i dlatego uciekam. najpierw sama poprzadkuje sobie w glowie, a pozniej powiem mu jak jest dla mnie wazny, i jak wiele oddalabym zeby tylko nie zmienil sie we mnie. ma 7 lat. czuje sie winna za to ze on moze czuc sie nieszczesliwy. prze dziwne, to wszystko jakby mi sie snilo. dzis snil mi sie jego placz. kapal sie i mydlo dostalo sie do jego oczu, mama tak strasznie krzyczala.

przesadzam. sama sie mecze w swojej wlasnej glowie.

wtorek, 23 listopada 2010


najbliższe zdjęcie.

prosto.

stoję sama pośrodku swojego małego życia.
panie, panie.

słońce noszę z sobą w torebce. z zupełnej skrajności. z zupełnej krawędzi, wędruję i znajduję małe cegiełki mojej osobowości, rozsypanej po kątach tego świata.
maluję, tak bardzo mi się chce.
nie rozumiem tego bo przecież, ja nie umiem się zakochiwać.
utul mnie do snu pewną piosenką.
jestem przecież taka zimna? powoli rozbudzam się ze snu w który zapadłam parę lat temu.
idę, błądzę. szukam.
mój oddech i słowo cenniejsze jest niż śmierć. czasem wiatr daję uchwycić w małej niespokojnej chwili. jestem czy mnie nie ma?
mam tak niespokojne myśli. tak bardzo szukam wytłumaczenia tego co się dzieje.






fotografie wiatru. który czasem daje się uchwycić.
dałam się uchwycić panu

jestem nieodkrytą tajemnicą.

poniedziałek, 8 listopada 2010

od słów wariuję najbardziej.

dwa niesamowite dni. wieczorne drzewa na pomarańczowym niebie placu inwalidów. drobny siniak na twarzy, i dwa na udach niewiadomego pochodzenia. dwa dni pełne przyjaznych alkoholowości, przyjaźni.profanacja. było niesamowicie, znowu zachciało się oddychać, dlatego, że najbliżsi oddychają wciąż.


dziś natomiast mogłabym spłonąć. albo roztopić się i tak jak woda stać się zupełnie przezroczystą. czy ludzie zdają sobie sprawę jak ciężko jest być piękną? piękna się pragnie, porząda. ale z tej drugiej strony to przygniata i tak wewnętrznie gniecie. i uświadamiasz sobie, że często stanowi jedyną wartość. czy jest coś gorszego od bycia pięknym?
kiedyś nadejdzie starość, moja skóra będzie opowiadać historię mojego życia. mojego pseudoartystycznegokrakowskiegożycia. o ludziach którzy byli obok, o zmęczeniu pod powiekami, o ilości wypitego alkoholu i wypalonych papierosach. nie szukam szczęścia, tylko potwierdzenia tego, że jestem. oczy mnie pieką. wygląda na to, że dałam się uwieść, że dołączam do magicznej listy.
przynajmniej nie zdążył w kliszy zamknąć mojej duszy. ale mam cały koszyk przeżyć i przygód i tylko dlatego nie chce mi się płakać. wariuję. od niespokojnych jak wiatr myśli. od piosenek. chwil. wszystkiego co mnie otacza. drzew. zapachów i słów. od słów wariuję najbardziej.

wczoraj bardzo inspirujące spotkanie. tutaj mam na imię tajemnica:





zdjęcie Michał

piątek, 5 listopada 2010

niespokojnie wieje wiatr.
piosenka mnie utula. nie rozumiem tego dziwnego nastroju smutności wesołości niespodziewanej przedziwności zimowości jaką ona wprowadza. w korytarzu i w kuchni pada deszcz.
nie obudzisz się już, lecz przynajmniej możesz się wsypać!
przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny.

tak bardzo czekałam żeby ta piosenka mogła rozgrywać się tuż obok. za oknem.
tam gdzie kraków kwitnie czerwonymi kwiatami, zieloną trawą na bulwarach i nocną latarnią przy której przemykają wiatrem niesione jesienne liście.

czwartek, 4 listopada 2010

przestworze.

spaceruję po trawie. wiatr kołysze drzewami. z ulicy zwiewa żółte liście.
słowianki powiedziały mi dziś "nie"
pierwszy wytęp miał być już w tym miesiącu, występ pierwszy pierwszy słowiankowej Ady pierwszy ever. nie będzie.
nie


niezadobrze.
energia fizyczna, energia psychiczna, moja energia moja, rozdarta, podzielona na milion innych małych energii.
to nie jest mój najlepszy dzień.

chciałabym to wszystko rzucić, wszystko co robię, nad czym pracuje, wszystko, całe słowianki, malowanie, studiowanie, trawienie, tworzenie. ale nie umiem







wielu rzeczy nie umiem.

Michale, jeśli nie chcesz, żebym Cie lubiła, to gratulacje. Zajebista taktyka. Niedziela ostatni termin. Przemyśl czy dasz radę, bo jeśli mnie olejesz to kawy nie będzie.