środa, 26 grudnia 2012

kobieta-wąż.

stan choroby dopadł mnie w Wielkanoc, tego roku, 8 kwietnia. 
opuścił 17 lipca, wtedy trafiłam do tarnowskiego szpitala.

między kwietniem a lipcem, 2012 roku, namalowałam jeden obraz. ten obraz to zapis snu
ten obraz to o opowieść o kobiecie, w którą wrastał wąż.

kwiecień-maj-czerwiec-lipiec.

kobieta- wąż.
painting by Ada Tomczyk,
Kremerowska Kraków 2012.







\backstage:



and a song.


poniedziałek, 10 grudnia 2012

zamieńmy się na dusze, a dowiesz się co to znaczy spacerować po piekle.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

czwartek, 29 listopada 2012

chmury na niebie znowu zaczynają wyglądać znajomo.

środa, 28 listopada 2012

piątek.




prawdziwa jesień.


piątkową nocą zbyt niski cukier obudził mnie roztrzęsioną.


a podobno emocjonalności podnoszą poziom cukru.

wtorek, 13 listopada 2012

moving in.






pen and ink, Tarnów, 2012.


zdecydowałam rozstać się ze sztuką.

a jednak nie jest to możliwe. wszystko czego dotykam przecież sztuką jest.

z nowości codzienności właśnie wprowadziłam się do Mościć w Tarnowie. mam plan dużo malować czytać. zrobić sobie pokój na Czerwonej, przyjemnym kątem na te dwa miesiące.
 i zadecydować o tym co dalej w życiu. coraz bardziej chcę wyjechać. i wiem już nawet gdzie. obyśmy się tylko tam przypadkiem spotkali.


poniedziałek, 12 listopada 2012

Iwo.


Ada Tomczyk dla Iwo Braun Handmade.














ubrania oraz stylizacja: Iwo Braun

zdjęcia: Michał Lichtański



z czasów kiedy jeszcze byłam modelką.

niedziela, 11 listopada 2012

wait.


wtedy:

waga: 43kg
wzrost: 164cm

biust: 83
talia: 73
biodra: 86


dziś:

waga: 58kg
wzrost: 165cm

biust: 89 
talia: 76 
biodra: 92

a postcard.







pocztówki ze szpitala. 

piórko i tusz, kredki ołówkowe.



  

środa, 7 listopada 2012

red dress.


*
nadejdzie czas, w którym zapomnę. 
podobnie jak po ostatnich krakowskich nocach, na kopernika, udało mi się przejść magiczną ścieżką na drugą stronę rzeki. nie potrafię przypomnieć sobie, jak czułam się, kiedy chorowałam. nie pamiętam uczuć ani siebie z tamtego czasu. 
**

musiałam być wtedy w rzece, która wirami targała mną jak tylko chciała. wiem kim byłam kiedy byłam chora. a jednak nie pamiętam ani grama uczucia. 
tak bardzo się cieszę, bo dziś, po 5 miesiącach czuję że stabilnie stoję. 
dwiema nogami, głową, jestem tutaj. wróciłam! 

jestem jak zwykle niedokładna. nawet zdrowia nie umiałam sobie porządnie zniszczyć, skoro już się za to zabrałam. 
jestem zupełnie (prawie) zdrowa.
szokujące, choroba mogła mnie wyniszczyć doszczętnie. kwasica ketonowa. aceton we krwi jako uboczny produkt rozkładnia tłuszczy z organizmu. węglowodany znaczy źródło energii do życia. insulina znaczy klucz otwierający drzwi organizmu na energię, płynącą z węglowodanów. pochodzenie nazwy choroby związane jest z językiem greckim i oznacza "płynący". węglowodany nie potrzebują insuliny tylko kiedy mają być przyswojone przez najważniejsze organy,czyli mózg, nerki, oczy.
i te narządy łykają się tej słodyczy, i łykają, bo tylko one mogą ją przyswoić. nie chcę myśleć jaki musiałam mieć podpuchnięty mózg, kiedy dziennie miałam we krwi ok 730 mg/dL stężenia cukru. 
kiedy normą jest 90.

dowiedziałam się, że wcale nie potrzebuję lekarza prowadzącego, że jestem niezwykle rozsądną osobą. że gdyby lekarze nie wiedzieli, że moja trzustka nie działa, nie umieliby powiedzieć co mi dolega. wyniki mam doskonałe. a badanie stężenia cukru w mojej krwi w okresie ostatniego pół roku wykazało 6,2% 
(ludzie ze sprawną trzustką 6-7%, ludzie z cukrzycą 8-11%). czy to znaczy, że jednak przyjaźnię się z chorobą? 
no cóż, najsmutniejsze jest to, że owszem, przyjaźnię się z chorobą. a jednak przyjaźń ta nie powoduje, że dokonuje się wyleczenie. 
zaleczenie. ale nie wyleczenie. 

*
zapomnę, o swoim dawnym życiu. o marzeniach.
o ludziach. o momentach spełnienia, fascynacji, odwagi.
dziś marzę o tym, żeby zapomnieć.
o dwóch latach, które były dla mnie podróżą przez świat metafor, obrazów, dźwięków, zapachów. myśli płynących jak listy w butelce. przesiąknięte zapachem nieprawdopodobnych historii.
szczerze mówiąc nie chce mi się być dłużej adą.
bo czuję się jak ktoś zupełnie inny. dużo bardziej dorosły, doroślejszy niż kiedykolwiek.
**


środa, 31 października 2012

wróciłam.

tydzień na Kopernika. odżyłam, ozdrowiałam, odpoczęłam. obudziłam się. postanawiam podjąć decyzje. decydować. wybierać. odczuwać. 

wydaje mi się, że wszystko po mnie widać. każde uczucie, każde wspomnienie, każdy najmniejszy strach. wydaje mi się, że ludzie o tym wiedzą, że wszystko to wycieka mi jakimś dziwnym sposobem. ale tak nie jest. nikt nigdy nie umiał mi czytać w myślach. i dobrze. 
jednocześnie wiem, że bardzo bardzo wiele relacji przepadło mi. bo nie umiałam, wielu rzeczy nie umiałam. ani wyrazić ani pokazać. chociaż doskonale wiedziałam co czuję i o czym marzę. 

z takiego miejsca jak Kraków, śnieg wydaje się być najpiękniejszy na świecie.

strachy zakopałam głęboko w ziemi. flaki mam zdrowe, tylko ta mała, kochana, bezbronna trzustka. kiedyś ją namaluję. 
wierzę, że i ona kiedyś odzyska siły i wróci z urlopu. 


moja trzustka znajduje się na górze, to taki wężyk, cienki w prawym górnym boku, i rozszerzający się ku dołowi- kierując się w prawo. 

poniedziałek, 22 października 2012

a very lover.

dzieńdobry, czy mogłaby pani wypisać mi receptę na poukładanie sobie życia, na zmniejszenie ilości codziennego płaczu?

z poniedziałkowym zachodem słońca, odwiedzę jednego z moich kochanków. najwierniejszego. tego o najdłuższym, z adą, stażu. 
kiedyś byliśmy szczęśliwie zakochani. dziś umiemy spotkać się tylko na chwilę, oddając się sobie w całości. i rozstać, zniknąć. intensywnie żyjąc tylko bez siebie. czuję ogromną tęsknotę, którą ukoję najbliższym tygodniem. żałuję, że spędzimy z sobą tylko ten jeden tydzień. chociaż czuję jakbyśmy wracali do siebie, już na zawsze. to będzie jeden tydzień z mojego drogocennego życia, w którym będziemy razem i osobno. spotkamy się w nowym moim wymiarze. 

kiedyś potrafiłam tylko niszczyć się. niszczyć się Tobą. teraz przez tydzień będziesz mnie uzdrawiał.
Krakowie, tak bardzo tęsknię.

nie podejrzewałam, że wizja pobytu w szpitalu będzie wywoływała u mnie miłe uczucia. to jak fetysz. na myśl o pobieraniu krwi robię się dziwnie podniecona. będę miała tydzień dla siebie, ciebie, was. czekałam mocno na tą datę, w której słońce i księżyc odwiedzą mnie jak starzy przyjaciele. przestanę śnić o skorpionach w mojej głowie. a może nie obudzę się wcale. i tego równie mocno się boję. że wyjdę ze szpitala jako ktoś kogo zupełnie nie znam.
tydzień bardzo słodki tydzień. z badaniami. wykładami, szkoleniami. w jednym z najlepszych szpitali. a wydawałoby się, że jadę na Kremerowską, bo kolejny krakowski tydzień czeka żeby go przeżyć. a wydawałoby się, że mamy się spotkać, chociaż nie widziałam cię, już od miesięcy.


mam tylko jedno pytanie, kiedy wszystko przestanie być dla mnie jak sen? przecież nie pora umierać! 

sobota, 13 października 2012

trzy skrajności.




illustration to a poem






"a poem" acrylic on canvas by Ada Tomczyk, Tarnów 08. 10. 2012

wtorek, 9 października 2012

czwartek, 4 października 2012

a poem.

the house of northern lights
mościce walk home
czy to gwiazdy czy spadające liście z drzew?
of the hardest dimension fog
wildflowersness

you will never be an oleander any more
kiedyś patrzyło na nas to samo słońce
szept do ucha mystic baby
zatracam się w szklistym niebie oceanu

czekolada zwana insuliną
kisses from a diary

mama dzwoni a ja naga przecież w domu
pure intense very ready lips
hard lines

zapis jednego spaceru. a w ciągu dnia w mojej głowie rodzi się dziesiątki takich zdań, albo pojedynczych słów. oderwanych od kontekstu, sytuacji, rzeczywistości. często nie wiem co znaczą. dopiero później okazuje się że "hard lines" znaczy "pech".
to tak jakbym dostawała listy bez adresu, ani znaczka, żadnej daty. spaceruję i słyszę jakby ktoś czytał fragmenty takich listów. niezależności języka. od zawsze myślałam w dwóch, prawie jednocześnie, bardziej niż na zmianę. 

niedziela, 30 września 2012

tarnów two weeks.




Ada Tomczyk by Madzia Pietruszka 
www.magdapietruszka.blogspot.com



wszędzie można realizować swoje małe, większe aspiracje. szukać swoich marzeń. powracać do szczęścia z poprzednich żyć.
nawet w takim szarym tarnowskim świecie.

wtorek, 25 września 2012

ocean.

jest ciepły wieczór, a niebo wygląda tak jakby nazajutrz miał padać śnieg. 

tydzień temu dotknęła mnie magia, o której istnieniu, przez swoją chorobę zapomniałam. spełniłam marzenie życia. dzisiaj wiem, że chciałabym to marzenie realizować przy każdej możliwej okazji.

Karola wiozła mnie niedzielnym rankiem na autobus. pośród wiejskich otfinowskich pól, o niedzielnym pięknym budzącym się słońcu. w Tarnowie wypiłam kawę, i ciągle notowałam coś w pamiętniku. odbywałam rytuał spotkania. dobrze wiedziałam z kim jadę się spotkać, chociaż dzień miałam spędzić tak naprawdę sama. dojechałam do Krakowa, którego tak bardzo bałam się zobaczyć oczami zdrowej osoby. ostatni mój pobyt w Krakowie, był otoczony niepewnością, samokrytyką, okrutnymi oczekiwaniami wobec siebie, życiem w nieistniejącej krainie, nawet nie marzeń, a złości, bólu i depresji. zjadałam się Krakowem, swoim "nieistniejącym" życiem, ludźmi, których wzroku i zainteresowania nie umiałam zobaczyć. zjadałam się swoją nieistniejącą trzustką. 
a jednak w niedzielę, cudownym wrażeniem było dla mnie znaleźć się w Krakowie. zobaczyć swoimi, -wreszcie- oczami to miasto, które było dla mnie tak bardzo znienawidzone. dzisiaj znowu dałam sobie poczuć do niego miłość, która kilka lat wcześniej właśnie tu mnie sprowadziła. 
odwiedziłam Kino pod Baranami. żeby się przygotować. tak bardzo byłam zdenerwowana, tym co ma stać się wieczorem. tak bardzo! a jednak uwolniłam się, w świadomy dla mnie sposób. wprowadziłam się w stan cudu. nikogo nie było obok a jednak, było wrażenie. a nawet mały cud. coś tak banalnego. zapach chopaka który siedział zaraz obok.
wpadłam do Bunkra na kawę. z sobą piłam kawę. to była najpiękniejsza kawa jaką piłam w ciągu ostatniego roku. bo była jesienna, słoneczna, taka jak poranki krakowskie, w czasie których z czystą myślą zdarzało mi się tam przesiadywać. Bunkier to jedyne miejsce, które ma tak niespotykany zapach. mimo, że usiadłam w sali dla palących, odurzyłam się wrażeniem tego zapachu. kawy, ludzi tam obecnych, esencji Krakowa, papierosów, jesiennego powietrza. byłam w odpowiednim miejscu, o doskonałym dla siebie czasie.
tłumy w tramwaju, aż do przystanku "Kombinat". pierwszy w życiu widok byłej leninowskiej huty. dziś ArcellorMittal'u Polska. ostatni papieros i oczekiwanie. cukier: 130.
czuję jak powoli wchodzę w ciepłą wodę oceanu, gotowa jestem aby zacząć pływać. 

sobota, 15 września 2012

flowerhood.

od miesiąca dzieje się tak wiele. nareszcie jestem zdrowa! nareszcie umiem podziękować sobie za każdy dzień który jest dla mnie czymś więcej niż satysfakcją. 
to dziwne cieszyć się z choroby, ale to ona dała mi wolność. nareszcie stałam się sobą, obudziłam się we własnym ciele. w własnej głowie. w swoich uczuciach. kocham się z swoimi snami, marzę, podejmuję decyzje, kocham!

każdy element świata jaki widzę. czuję go, znowu czuję świat! znowu jestem dla siebie najpiękniejsza. w każdym swoim geście. czuję tak niesamowitą fascynację światem. 
zachorowałam swoim ciałem na cukrzycę, żebym mogła wyzdrowieć w głowie. 

tak bardzo wszystkiego pragnę, i prawie wcale się nie boję.
ważne 56 kilo, nareszcie mam ciało. nareszcie wyglądam jak kobieta, którą czuję się tak bardzo mocno. odzyskałam piersi, wcięcie w talii, i kilka kilogramów siebie samej, tych które straciłam.

pracuję w przedszkolu, jest mi cudownie! napadają mnie pomysły, tworzę, słucham muzyki i cieszę się każdą chwilą, nareszcie jestem spokojna. nareszcie nie włada mną ciało, które jest wygłodniałe, bo straciło możliwość przyswajania z pokarmów. nareszcie mogę w spokoju zaspokajać swoje potrzeby. przy okazji będąc w bliskiej relacji z ciałem, w ciągłym kontakcie, wsłuchując się w to jak jest mi cieleśnie i jak mi jest w głowie mojej. 
człowiek tak często nie wie, jak bardzo jest szczęśliwy. wcześniej nie wiedziałam, teraz już wiem. 
stałam się górą, prawdziwą najprawdziwszą. tak często dopada mnie wzruszenie. tak bardzo cieszę się, że wróciłam, z podróży w nieznane, bo mogłam przepaść w cień, który mnie otaczał. 

dotknęła mnie najbardziej tajemnicza historia. mistycyzm znowu przyszedł, żeby mnie ocalić. uwiebienia świata. wzięłam leki 21 marca. leki na osłabienie, na poczucie starości. leki na uczucie, że ludzie czerpią ode mnie energię, i nic nie dają w zamian, poczucie że nikomu na mnie nie zależy. że nie umiem już tak żyć, że nie chcę już tak żyć. że czuję się stara psychicznie, mentalnie, że  dotarłam do momentu granicy, mając tylko 22 lata. 
spałam, ciągle spałam. 
płakałam aż do bólu brzucha. czasem przez cały dzień. przynajmniej raz w miesiącu. 
dziś wiem, że ten ból brzucha, doskonale znam. bolała mnie trzustka. w której zepsuła się chęć tworzenia insuliny. ból świata. 
8 kwietnia pierwszy raz poczułam, że chce mi się pić. doskonale to pamiętam. wracałam od Kamila, w Święta Wielkanocne, pierwsze co zrobiłam jak wróciłam do domu to piłam. próbowałam rozcieńczyć krew, pełną cukru. wtedy zaczęła się choroba ciała, wtedy kiedy śniłam o tym, że tak mocno pragnę.



flowerhood, tworzę siedząc z dzieciakami w ptrzedszkolu, kredkami bambino.








wtorek, 28 sierpnia 2012

dirty water dying.

I received possibility to make the most beautiful suicide ever. 
death of eating too much chocolate in one moment. in the moment of not taking insulin. falling asleep dying beacuse of being the sweetest girl in the world.



and one of the most mysterious songs ever. the most mysterious people ever. the most mysterious voice.


after being Bob Dylan, I reborn as Robert Plant.

thinking, dreaming, listening. 
understanding. 
after that I've fallen in love, I found that I am Robert Plant. just as few months ago, I became Bob Dylan!

yesterday, I saw you standing by a river.



amazing thing, can you imagine that YOU are so connected to your body, and to things you are eating? having too much glucose in me, I fell depressed, old, with no perspectives, willing to die, seeing no sens, having too big expectations for myself, feeling like I haven't done anything worth, in whole of my life.
having glucose as every ordinary person, I mean a good glucose, I can see brightness of living, ideas for creating, happiness of being myself, of living, of looking at the sky. everything seem to be so calm. and a world loves me. and I feel I love it, too. 



I am asking what is called "a feeling". is this maths, science, human body you can measure every way you like? am I happy of having feelings, that I am creating as imitation? do I want to live in life, that I am controlling my feelings, by controlling my body? God, it's so hard. I cry every day, beacuse of a shadow of my past life. 
it's the hardest thing, to learn to live new life. when you born with illness, a lack of sth it's simple, beacuse you r life is "normal" in that way you live in. but it's hard when you need to be you, with no life before. that's what I feel, my friend, the boy next door.






środa, 15 sierpnia 2012

raining in new york.

my new york is so raining. 
I feel it now. how rain can be painfull, and how many things I can learn.
noone haven't told me that diabetes will learn me how to eat. how to be with myself, just in the moment of tasting. I am taste. 
noone haven't told me that I'll be much more myself in my existence, than any other time.

last three weeks like a nightmare. getting to know about disease. getting to know disease. getting to know me, again. 
well, a nightmare was time, before I got to know what is happening to me. no treatments. that was not me, at all. now I am in the reality. wow, I am Ada again. with a lot of ideas, plan, inspirations, projects. Dreams. wow, with love inside. with understanding. flowing with a water, with a river, that I am, and that I was always. 
from the time I got medications I am able to feel happiness again. after so long time I couldn't describe what I felt. I feel pure happiness, even in the moment that I need to wake up at 5 in the morning. I already forgot how beautiful can a sky be, at 5 in the morning!

diabetes learns me that choosing is so important. I couldn't have/to be/eat anything and anyone. just like now I need to choose, what  to eat. a banana or a chocolate, beacuse I need to choose just one of it. choosing from a things I am willing to eat on a dinner, to choosing a place to go for a vacation trip. 

I don't feel sleepy any more, actually i am working with children. I've got back my mind and creativity. feeling autumn. the weather makes me think, feel power to follow an inspiration. year by the year I deeply feel autumn. again and again. 

thank you Insulin, you make me feel. I think every girl I've painted from some time, has a name. and it was name of "Insulin". 

I just got to know my close friend have cancer. What is happening to this world? There is some time in life, that woman needs to became a witch, and connect. I'll try. 

sobota, 11 sierpnia 2012

środa, 8 sierpnia 2012

a story.



more, and more. don't know what to say, because of so many words, that made me feel like I was reborn. to much words. feeling hungry. God how good to be healthy. 
illness is ok. I am getting to know her. she is my friend. a real friend should say words, even you don't like to hear it. especially than. 

I was ready to fall into an illness. an illness of people 50+. seems I am 50+ in some way? 
yes, I beacame much older during last 2 years. those two years.



falling in love again: