niedziela, 24 września 2017

unloved.

czy to możliwe tak długo czekać? czekać, na coś co możliwe, że wcale nie zamierza się wydarzyć?
co trzeba zmienić? co trzeba porzucić? czy trzeba przestać czekać? czy trzeba szukać mocniej?

jak doczekać się miłości? 

to trudne nie załamać się, nie karać ciągłym brakiem miłości. przecież nie da się w nieskończoność nie zamarznąć, kiedy wokół tylko chłód. samotność w końcu zaczyna się robić obsesją. kogo winić za poczucie beznadziejności w relacjach. winię życie, a to przecież coś dzięki czemu tu jestem, dokładnie w takiej formie. czasem winię je nawet za to, że w ogóle się budzę rano. 

to dziwne mieć fajne życie, fajnych ludzi dookoła, fajne przestrzenie. a mimo to szukać odpowiedzi bliżej śmierci, niż życia. odkąd się urodziliśmy, odpowiedź na życie jest przecież jedna. życie potrafi być takie smutne. 

pewnie w końcu przestanę szukać. tak jak oddychać. nadzieje w końcu też umierają.

środa, 24 maja 2017

less.



może jutro będzie dzień pełen cudów?




poniedziałek, 1 maja 2017

crystals.


strachy błyszczą się w słońcu, jak kryształy. albo jak werniks, który pokrywa już większość moich obrazów. to wszystko nadchodzi. czuję się jak dziecko, tak bardzo ciągle czuję się jak dziecko. poplątanie z pomieszaniem życia, nie wiem czyjego. myślałam, że będzie inaczej. a obawiam się poranków, diagnoz, snów. tego, że mój pokój ciągle wygląda tak samo. codziennie w ten sam sposób wstaję. nie jestem już tak szczęśliwa jak kiedyś. chciałabym uciec z tego świata, z tego ciała, ze swojego łóżka. tam gdzie dorosłość była marzeniem, i nic nie mogło go zweryfikować, a na pewno nie uczucie, że się tak dużo rzeczy zawaliło. wydaje się, że wcale nie jest tak źle. dopóki nie przypomnę sobie, jak bardzo się boję swojego ciała. i swoich snów.

przeżywam w duszy coś bardzo dziwnego. śnię o ojcu, który katuje mojego brata. o śmierciach, i wypadających zębach. może to znów ciało daje mi znaki, które lekceważę pędem życia. wariuję od tych myśli. przestaje mi się chcieć żyć. słońce wcale nie jest takie piękne.

zapach werniksu, który kiedyś z dumą wdychałam w moich małych pokojach, w nadziei, że robię coś ważnego i pięknego, przestał na mnie działać. teraz chcę wszystko zagruntować, i wywietrzyć. często muszę zamknąć drzwi sztuki, i przejść kilka kilometrów w kierunku codzienności, która przestała mnie cieszyć. nawet bym coś zmieniła, ale nawet nie wiem co, i na co. chciałabym coś do odczuwania miłości. a nie poczucia winy, za to, że w ogóle istnieję. i złości, na siebie, za to, że dałam sobie żyć w tak gównianych emocjach. 

wtorek, 21 marca 2017

60G.


07-21. 03. 2017 | Kraków, Krowodrza.



zostawię swoje usta.
zamknę oczy. 
w samym środku wielkiej góry.
uśmiechnę się, najciszej na świecie.
stanę się niewidzialna. 


już nawet się nie okłamuję, że to minie. że to tylko chwila. że nauczę się rozmawiać. nie wiem czego życie chce mnie nauczyć. jeśli życie ma czegokolwiek nauczyć. nie wiem nawet czym ono dla mnie jest. serią zdarzeń, które miały zbyt duże znaczenie, ale okazało się, że są kompletnie bez znaczenia. 
kiedyś wydawało mi się, że posiadam wielką mądrość. wielką wrażliwość. możliwość. byłam wtedy słońcem.
przestałam. 
zawsze. zawsze kończę tak samo. każdy ból, - i jak się okazuje - każdą radość. głowa, głowa boli najbardziej. promieniuje od duszy. wszystkie lata ze mnie wychodzą. przesilenie życia. ada, córka danse macabre. zawsze. od zawsze. kurwa, i pewnie na zawsze.



niedziela, 5 marca 2017

ROSES.



świat kołysze się wzdłuż moich skroni.
na plecach wyrósł mi kwiatek.
ja jestem kolcem.
tysiącem kolców, i sztyletów.



poniedziałek, 2 stycznia 2017

here.

taka sobie jestem, ciągle. 
nowy rok, nowe wyzwania. bla bla bla. 
życie jakieś takie nudne. nie wiem co musiałoby się zadziać, chyba żebym miała znowu 19 lat. to takie umowne, stan umysłu. 19. otwartość i marzeniowość.

świąteczne dni udowodniły mi wspaniałość ludzi których mam obok siebie. przyjacielskie święta. spotkania po latach. inspiracje. rodzina, która w tym roku była obecna jakoś mniej. zajmuje mi tak wiele myśli, rodzina. nad życie, zawsze. to prawda, im się jest starszym zaczyna się szukać swojej rodziny, albo zaczyna ją budować. i wtedy okazuje się, że można mieć dwie rodziny, ludzi których się kocha za to, że są obok, i taką którą się kocha od zawsze. 
i tak jakieś smutki. 

nowy rok, to dla mnie zmiany. zaczynam bawić się dekoracją w zupełnie innym miejscu niż dotąd. dom zmieniłam. wszystkich, którzy inspirowali, popychali do przodu, byli najważniejszą częścią pracy. to był pierwszy dzień nowego roku. 

inny. nieznany. 2017.