środa, 23 lutego 2011

yanneklove

znowu siedzimy z Yannkiem w całkiem miłej samotności. nowyYannek
nie myślimy nad niczym, bo czujemy spójność.
myśli opadły z nas, tak jak z nieba na ziemię sypią się drobne płatki śniegu, których kształty są dziś wyjątkowo gwiaździste.
w taki dzień wolimy pospędzać trochę czasu z sobą, gdzie rozmowa biec będzie jak niedokończona piosenka. lubię Cię Yannek, wiesz?
powymieniajmy spojrzenia, z końców dwóch odległych światów. żeby pouczyć się zaufania.




pod niezwykłą kołdrą chowam swoje sny.
rozmowami kwitnie mój zadymiony świat.

piątek, 18 lutego 2011

daughter of sun



wszystko mam wrażenie, na mnie patrzy. pod baczną obserwacją otaczających jestem ścian.
to już dziś otwieram malutkie drzwi do mojego własnego małego świata.

dziś na czerwonych ścianach zawisną momenty mojej duszy.


przed wernisażem przedziwne miałam sny.
śniło mi się opętanie. stukająco-dudniącej siły słyszałam kroki. podchodziła coraz bliżej, w kłębek mimowolnie zwinęła mnie na łóżku. głębokie dudnienia przepłynęły mi przez uszy, stukot słyszałam jak z głębiny.




wszystko się uda tak jak to zaplanowałam. bo jestem szczęściarą, a ludzie obok są tak samo szczęśliwi jak ja.

w moim życiu jednak zdarzają się cuda. kiedy ada zaczyna wariować to znak, że nad czymś w swojej głowie pracuje. ostatnio wariowałam tak wyjątkowo często. ale jest spójność czuję ją. jak wypełnia moje kształty zewnętrzne i wewnętrzne. głowę mam wypełnioną jakąś magią.


wernisaż był wyjątkowy. to w tym dniu wszystkie moje siły i dobre duchy, sny i cienie, miały spotkać się, a swoje odbicia dostrzegać w obrazach zawieszonych na czerwonych ścianach, jak w lustrach. wyszło przepięknie, bo dużo bardziej niż mogłam to sobie wyobrazić. i dlatego, że tacy a nie inni ludzie chcieli być obok.
zastanawiam się tylko czy ja byłam.
chyba trochę tak. a wszystkie próby mojej ucieczki były duszone na etapie momentu nieobecnego spojrzenia.








autor wszystkich zdjęć:
Michał Lichtański
mesztre.blogspot.com





fascynacje.

niedziela, 13 lutego 2011

black friday

Jestem obok, a moja dłoń pachnie pomarańczami.
Możesz utopić się w falach mojej spódnicy.
Zaleje cie deszcz moich uczuć.
I będziemy tylko my.
Czerwone paznokcie palców u stóp.
Pójdziemy po kwiatach, a drzewa będą szumieć groźnie w niespokoju usypiając nasze dyszące sumienia.

Pachnę lawendą.
Uwielbiam bez.
Jestem Oleandrem.

Są dwie Ady.

Jedna chce fruwać. A ta druga jest klatką. Kiedy Fruwająca nie chce latac klatka się otwiera, ale kiedy klatka wydaje się być otwarta, Fruwajaca chce leciec. Bo już widzi obrazy, słowianki, fotografię, książki, homeopatie, ludzi.


siedzi gdzieś zupełnie obok, zastanawiając się. co jest ważne, czego chce, jak to się dzieje, że się dzieje.
niepotrzebnie zmieniam swoje życie. co się stało, że pociesza mnie mój depresyjny sprzed roku blog.

kiedyś na pewno spełni się nasz sen.
walentynki nadchodzą samotne. rany przecież to takie błahe.
spędzę go z najfajniejszą osobą jaką znam.
z adą.

czwartek, 10 lutego 2011

cho

był sobie jeden wieczór. w którym zebraliśmy się wszyscy pomimo wszystkiego co nas dzieli, widząc tylko to co nas łączy. było wspaniale niespodziewanie. Piotrku dla którego to wszystko, bądź najbardziej szczęśliwy, jak tylko potrafisz.







dusi mnie. jakieś poczucie. zmęczenie dzisiejszego poranka. trochę fascynacji. niedowierzania.
chyba zaczynam chorować. nie mogę odpuścić sobie wernisażu. ciało moje reaguje na strach. ten który dusi mi gardło. ten który zamglił mi oczy. przez który mam napuchnięty nos. i ciarki na plecach.
wierzyłam w te anioły, i w siebie, że ten wernisaż to moje największe marzenie. i ze będzie po mojemu.

bo będzie, choćbym miała wypruć sobie żyły.

zapr


na krakowskim Kazimierzu będzie piękniej niż zwykle.
a wszystkie marzenia będą wisieć na czerwonych ścianach.

poniedziałek, 7 lutego 2011

theone


niesłuchaj.
Michał Lichtański: mesztre.blogspot.com

wrócisz bo Kraków jest właśnie tu.
theone w połączeniu ze skórą. sińce o niezykłym mam kształcie. tuitam jak kwieciste ornamenty.
ciągle zastanawiam się czy jednak wyjechałeś. i dlaczego tak naprawdę mieliśmy się spotkać.
w najodpowiedniejszym momencie wskoczyłeś znowu na parę chwil do mojego życia.
pewnie przywitamy się jeden jeszcze raz.
pora wernisażowa. wszystko staję się realne. myśl o tym, że robię coś niezwykłego. coś co daje mi siłę. coś dzięki czemu czuję, że zdarza mi się zupełnie niepasująco pasować do tego miejsca i do wszystkich zdarzeń. czasem wydaje mi się, że moje życie jest jak książka. każdy rozdział jeszcze bardziej kwiecisty od poprzedniego. wszystkie intensywności życia w dwójnasób. przefiltrowywane, odczuwane, wypieszczane.
pora robienia zdjęć na zajęcia. moim własnym magicznym wzrokiem.
komuś bardzo zależy żebym się próbowała z moją wrażliwością. cokolwiek to będzie, będzie takie jak ma być- bo moje tylko, i przeze mnie.
wiosennie jest. chciałabym uporać się ze wszystkim z czym od miesiąca próbuję swoich sił. już za parę dni będzie po wszystkim. znowu będę mogła wrócić do swojego spokojnego życia, robiąc to co najbardziej kocham. porządkować sobie życie. siadać w szlafroku przy odtwarzaczu z płytą w napędzie. słysząc spokojny oddech ludzi śpiących obok. pijąc gorącą herbatę, za oknem słysząc niespokojny wiatr o którym będę mogła pomarzyć. zajadać ciastka i odczuwać spokój życia. zapomnę o czasie, zegarku i kalendarzu. będę pachnieć kąpielą. będę siedzieć w fotelu i zastanawiać się co chciałabym zrobić jutro. będę chciała wstać rano, żeby powitał mnie zapach słońca.
w domu mam najspokojniejsze w świecie sny.

wtorek, 1 lutego 2011

.

wcale nie jestem kimś niezwykłym.