niedziela, 24 stycznia 2016

*




*****************************************************
iloveyoudeepandsnowynight.




niedziela, 17 stycznia 2016

cold me.


4 nad ranem, i otwarte okno. 
wszystko przez delikatnie i - trochę niepewnie- prószący śnieg. 
na taki czekałam całą  dotąd -niby- zimę, która - niby- miała dziać się od miesiąca. 


ślady na śniegu znów stały się wyraźne. 
a śnieg, jest najbielszym jaki do tej pory widziałam. 




środa, 6 stycznia 2016

pokój świateł.




otacza mnie i przenika tylko pustka. w najpiękniejszym miejscu świata jestem sobie właśnie pustką. 
pozbierałam z otaczającego świata wszystko co powinno znaleźć się w pokoju świateł. cieszyłam się tym jak nabierał kształtów i kolorów. pustka -pozornie- zapełniła się. a ciemności rozświetliłam tysiącem świateł. 
najgorzej uświadomić sobie, że pustki nie da się zapełnić najpiękniejszym pokojem świata. ani samotności. 
cieszyłam się w tej małej samotności, dopóki samotność nie odebrała mi radości, a wspaniałe miejsce przestało kojarzyć się ze szczęściem. 




*
nic nigdy nie miało granic. życie od zawsze było procesem. falami oceanu, którym sens nadają przypływy i odpływy. 
nigdy nie byłam na prawdę sama. od zawsze mam swoją parę. 
była i jest nią samotność. 

a wydawało się, że może być jak każdy śnieg, i w końcu się roztopi.


** 
terapię razem ze swoim lekarzem, rozpoczęłam przed miesiącem. jednak proces uzdrowienia rozpoczął się dla mnie zanim zdiagnozowano u mnie słodką chorobę. akceptacją potrafiłam zawsze wyleczyć siebie i swoje życie. i tym zawsze wygrywałam. dlatego przed dwoma miesiącami zdałam sobie sprawę, że jestem na tyle silna i pogodzona, że mogę być już gotowa zapytać życie o kolejny rozdział pod tytułem zdrowie. 


*** 
terapią wspomagającą mój powrót do zdrowia jest homeopatia. podobnym leczymy podobne. dajemy się poznać, opowiadamy o sobie, swoim życiu, podejściu do choroby, wszystkich odczuciach. dajemy się wysłuchać, i poznać. na tyle, żeby udało się poznać co stanowi sedno sprawy. szukamy czegoś w świecie natury co stanowi najlepszy odpowiednik naszych uczuć i wrażeń i cech organizmu. coś co ma podobne właściwości, do tych które nosimy w sobie. zaczynamy przyjmować esencję, w bardzo małych dawkach, czekając aż ciało i dusza dadzą objaw, że reagują. a lek który przyjmujemy jest dla nas właściwy.


****
moim lekiem jest thuja. iglasty krzew, o wysokim poziomie trujących właściwości. ciało zareagowało. pojawiły się bóle głowy. w bardzo trudnych i wycieńczających ciało i duszę bólach określałam je jako gwoździe w głowie. 
przed tygodniem ciało i dusza weszły w fazę pogorszenia. powrócił stan choroby. bardzo wysokie cukry. identyczne do tych z którymi zaczynałam. głowa i duch też reagują, siejąc spustoszenia w codzienności. bóle istnienia, które w tamtym czasie przepełniały moje życie, stały się dziwnie bliskie. złapałam się nawet na wymawianiu takich samych zdań, jak te sprzed lat. to bardzo trudny czas. chyba nie myślałam, że może być aż tak trudny. 


*****
najbardziej bałam się powrotu do stanu choroby. od długiego czasu nie miałam nawet jednej myśli w głowie, sugerującej, że mogę być "chora".
moje życie jest po prostu życiem. 

bałam się i boję. strachów i lęków, które nie istniały od dawna. ale znów pogodnym tonem mówią mi szaleńcze "dzieńdobry". jeśli wszystko ma powrócić, najbardziej boję się, że po raz kolejny stracę wszystko. że wszystko nad czym pracuję pryśnie jak bańka mydlana, a ja obudzę się kompletnie naga, nie poznając fragmentów swojego ciała, ani otaczającej rzeczywistości. 


******
tylko łzy będą wydawać się znajome.