środa, 30 listopada 2016

cold winter.




wszystko przypomina krainę z której pochodzę. i do której bardzo dziś chcę wrócić. byłabym na samym środku ogromnego pola. w przestrzeni, w której nie ma horyzontu. byłaby ciemna noc, widoczność wyznaczałyby białe ślady, które na śniegu roztacza wiatr. byłabym prawie naga. cały chłód odczuwałabym tak bardzo głęboko, że sięgałby prawie duszy. byłabym sama i wolna, bez matki i siostry. pochodząca z nikąd, szukałabym tego nieistniejącego miejsca. nie ograniczałaby mnie już nigdy insulina. zapomniałabym o istnieniu czegokolwiek. 




taki dzień jak dziś trafia się raz na długi czas. ostry i zimny wiatr porusza ciałem i umysłem. śnieg ucieka w popłochu przed siłą wiatru, wszystko idealnie współgra ze sobą, w tym dzikim tańcu. twarz wydaje się być poraniona tysiącem ostrzy, które jak sztylety wbijają się najmniejszym ukłuciem w centymetry ciała. jest tak biało i czysto, cała ciemność nocy rozświetla się milionem jasnych, mrugających płatków śniegu.


to uczucie nazywa się wolność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz