zdarzają się gorsze dni. słońce przytłacza jasnością, a życie tym, że sie toczy.
piszę to, siedząc w najdziwniejszym miejscu świata.
wracam w miejsca, które znaczyły kiedyś bardzo dużo.
nieprzepracowane lekcje, które przypominają o sobie, przy każdym spojrzeniu za okno.
Kraków najdziwniejszym miastem świata, a mój świat, najdziwniejszy ze wszystkich.
prawie rok temu, wróciłam na Rondo Grzegórzeckie. dwa dni temu znów je pożegnałam. historie, które działy się w tym magicznym miejscu, nadal potrafią otoczyć mnie niezrozumiałą mgłą magii i tajemniczności.
pogodziłam się z codziennością tego miejsca, i odeszłam.
na Kluczborską. rzeczywistość nie daje mi spać. kiedyś miejsce z najważniejszym człowiekiem tamtego czasu, tamtego życia, mija trzeci dzień, a mnie tu nie ma. głową jestem chyba ciągle w tamtym czasie, tamtym życiu. znów mam codzienność, która potrafi rozchwiać najbardziej poukładane myśli.
Kluczborska znaczyła kiedyś zbyt wiele. mimo, że od ponad roku jestem zdecydowanie pożegnana, marzę o pogodzeniu się z tym miejscem, żeby w końcu je opuścić.
czasem wydaje mi się, że nie umiem żyć, w tym świecie, który tworzę swoim życiem. ludźmi, których do niego zapraszam, lub wpuszczam, swoimi przeżyciami, i cicho śpiącą nadwrażliwością, którą jak bestią atakuję się, robiać sobie wiele krzywdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz