czwartek, 10 lutego 2011

cho

był sobie jeden wieczór. w którym zebraliśmy się wszyscy pomimo wszystkiego co nas dzieli, widząc tylko to co nas łączy. było wspaniale niespodziewanie. Piotrku dla którego to wszystko, bądź najbardziej szczęśliwy, jak tylko potrafisz.







dusi mnie. jakieś poczucie. zmęczenie dzisiejszego poranka. trochę fascynacji. niedowierzania.
chyba zaczynam chorować. nie mogę odpuścić sobie wernisażu. ciało moje reaguje na strach. ten który dusi mi gardło. ten który zamglił mi oczy. przez który mam napuchnięty nos. i ciarki na plecach.
wierzyłam w te anioły, i w siebie, że ten wernisaż to moje największe marzenie. i ze będzie po mojemu.

bo będzie, choćbym miała wypruć sobie żyły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz