poniedziałek, 24 października 2011

3.

jesienną porą chciałabym się zakochać.

szalik, i śnieg na włosach i nosie.


prawdą jest tylko samotność. udowadniam sobie, że nie potrzebne są miłości.
pasje.

chciałabym zakończyć pewien etap mojego życia. wariuję, bo jakimś sposobem ugrzęzłam. nie mogę zrobić kroku. zamarłam, wewnętrznie skisłam jak nigdy dotąd.

trafiłam na nieodpowiedniego przewodnika w pisaniu pracy licencjackiej. we środę wyjaśni się, czy jest szansa dalej walczyć, z nadmiernymi oczekiwaniami pani promotor. czy zostaję po 3 latach studiów, bez dyplomu.

od dwóch dni jestem załamana jak nigdy dotąd. gorączka, oczy zapuchnięte do granic. przekleństwa i papierosy w kotłowni. samotność. i brak zrozumienia.
nadmiar pracy, z minimalną formą docenienia.
chyba nie chce mi się wierzyć w magię, bo gdyby ona istniała, byłabym kimś innym niż jestem dzisiaj. byłabym gdzieś indziej.
na pewno bym nie płakała, je przecież nigdy nie płaczę.
nigdy oprócz momentu, w którym zupełnie sobie nie radzę. to jest chyba ten moment. zawsze sobie radzę. zawsze zaciskam zęby. ale nie tym razem, nie mam siły na nic więcej.
pierwszy raz przyznaję się do tego, że niedomagam.

chciałabym wierzyć, że obchodzę ludzi trochę więcej.
bo co by było gdyby nagle okazało się, że mnie nie ma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz