sobota, 15 marca 2014

icebergs.

całuję nieskazitelny kryształ lodu. zimny, blady, o nieokreślonym kształcie. czuję jak roztapia się od moich gorących ust. zasypiam przy nim, w chłodzie, a gdy się budzę, widzę, że lód wcale się nie roztopił. zastanawiam się czy kocha mnie, mimo, że wydaje się być taki zimny. nic się nie zmienia. ciągle całuję ten sam niemy kształt, ciągle pytając się siebie o to czy i ja i on istniejemy na prawdę. chyba muszę go kochać, skoro do tej pory nie uderzyłam całą swoją mocą, żeby rozbić to szklane piekło. czekam na słońce, może zaświeci dla mnie mocniej, i samo stopi lód, który tak mocno pokochałam. wtedy nadejdzie czas, że będę gotowa pokochać ciepło. podczas, gdy jestem pewna, że w środku od dawna bardzo mocno płonę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz