czwartek, 8 grudnia 2011

person, which really is a rose.





człowiek- róża. akryl na płótnie, jakieś 50 na 70.
person- rose. akrylic on canvas. 50/70.
łaaa nie ma jakości, ale mam dowody na to że ciąglę robię coś.

w czasie w którym mnie nie było odpoczęłam. od wszystkiego, od wszystkich.
wraz z momentem w którym oddałam pracę licencjacką zostałam uwięziona w czasoprzestrzeni. odcięta byłam od internetu. siedziałam w wioseczce, nie wiedząc co się dzieje, czekałam na termin obrony. nie wiedziałam nic. narobiły się zaległości, jednak coś jakby zeszło mi się z pleców. i uwolniła się wena. nareszcie. dwa obrazy w ciągu tygodnia. rzadko bywało żebym malowała w takim tempie. poza tym cała masa pomysłów. na sukienki, spódnice, sama płótnem nabijam blejtramy. i chce mi się jeszcze więcej. porządkuję. oglądam czytam. marzę. MARZĘ znowu marzę, o francuskim, wysokich butach, tańcu współczesnym, Słowiankach. tak marzę o nich znowu! o Krakowie, o Bobie Dylanie. znowu chce mi się notować w pamiętniku, piórem o czarnym atramencie.

niebo jest tak groźnie zachmurzone. słyszę tylko wiatr. szum.

nadal bardzo jestem zakochana w Bobie Dylanie. czekam jednak aż poznam bobadylana mojego życia w moim małym życiu. czytuję Werniks, i stwierdzam, że Wharton to trochę mało.



jestem ciągle w swoim świecie. ale komunikuję. uczę się. mówić, zapomniałam jak to robić. ale uczę się na nowo. jak być w świecie ludzi. jak żyć tu i teraz. coś nowego. łagodniej, bycie łagodniejszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz