sobota, 25 lutego 2012

spacer.

wrzący sok popijam własnymi łzami.


wydaje mi się, że widzę Cię siedzącego przy drinku, ubranego elegancko. wyglądasz młodo, jesteś szczupły, zdrowy. jakiś czas temu zapuściłeś bokobrody, urosły teraz bujnie.
patrzysz na zdjęcie, pogodnej hipiski w długiej spódnicy, z kręconymi jasnymi włosami i łagodnym uśmiechem.
na kolanach masz swojego przyjaciela, psa. ma błyszczące futerko, śliczną obrożę, i uradowaną minę. chciałby zjeść mlecznego loda, albo cukierka czekoladowego, bo takie lubi najbardziej.


najlepiej pamiętam lody Panda.


ostatni październik. stoję na drabinie. zrywam winogrona. są takie żółto-zielone. mam na sobie pomarańczową chustkę. uśmiecham się, i cieszę. tłumaczysz mi że nie możesz zjeść winogron, które zrywam, dlatego wszystko muszę zabrać do domu. obiecuję przynieść Ci brzoskwinie albo kwiaty do wazonu.
robię zdjęcia. stara Practica. zastanawiasz się czemu i po co fotografuję tą starą, brzydką chałupę. jest bielona na niebiesko, nie ma podłogi, jest tylko glina. cała porośnięta winogronem albo pędami bluszczu.
- Dziecko, po co Ci to?
- Dziadziu, przecież to Twój rodzinny dom!

wtedy widzieliśmy się ostatnio. ostatni raz.
a w środę, ostatni raz pójdziemy na spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz