poniedziałek, 6 lutego 2012

wrzątek.

chciałabym być twarda jak skała. iść przez życie tak jak dotąd, odważnie, wierząc, że wszystko się uda. słuchać pogodnych piosenek. osiągać wszystko o czym marzę. spotykać się z ludźmi.


kochać nowe krakowskie miejsce. i stan ducha w jakim jestem. pożegnać wszystko co jak widmo wraca do mnie zarówno na jawie jak i we śnie. przemówić sobie, że dzisiaj jestem innym człowiekiem, niż pół roku temu, kiedy wyprowadzałam się z Krakowa. że ludzie obok też są inni, że wszystko tak bardzo się zmieniło. tak łatwo codziennie tracę wiarę.

Kraków wydaje się być niezmieniony. wszystkie ulice są na miejscu. budynki stoją tam gdzie stały. jednak jest w nich coś innego. albo to ja tak bardzo się zmieniłam od tamtej pory. nic mnie tu nie trzyma. ani szkoła, ani taniec. ani dom, praca, czy cokolwiek innego. dlaczego tak bardzo chciałam tu wrócić, i dlaczego wszystko okazało się być inne niż w czasie w którym zostawiłam to miasto?

lata temu przyjechałam tu bo chciałam spróbować i poznać magiczny świat jakim był dla mnie Kraków. jaki poznawałam za każdym razem kiedy oglądałam go na Twoich zdjęciach. wtedy wydawał mi się jeszcze piękniejszy, bo był żywy, tak samo jak Ty. gotowy żeby Cię poznać.
dziś czuję się jakbym została tu trochę sama. chociaż dookoła są przecież ludzie, Ty też przecież jesteś.

mój własny Kraków przywitał mnie tak samo jak pożegnał. wtedy przeżywałam samotność i strach. siedziałam w ciemnym pokoju, w pustym mieszkaniu. dziś jest to samo. płonęłam jasnym ogniem cały poprzedni rok. teraz zamarzam, dosłownie i w przenośni. ale jest we mnie iskra małego płomienia, że znowu się rozgrzeję. i znowu zacznę świecić.

w pierwszą noc, mojego nowego miejsca w Krakowie, przed snem rozmawiałam chyba z Bogiem, którego nazwałam Pradawną Siłą. tak bardzo chciałam usłyszeć, że wszystko dzieje się dobrze, że muszę tylko uporządkować parę rzeczy, i powoli, krok po kroku stawać na nogi. przecież mam ludzi którzy mnie kochają obok siebie. przecież nikt nie da mi odejść, uschnąć tak jak kwiat.
wtedy w nocy, po intensywnym odczuwaniu, śnił mi się ktoś bliski.

ktoś, kto w mojej wyobraźni czekał na mnie w Krakowie. i zapraszał mnie do niego zdjęciami, zupełnie o tym nie wiedząc. ktoś kto podobnie jak ja, wiele odczuwa. więcej niż ten jeden świat.
w tym śnie usłyszałam od niego, że nade mną czuwa. że nawet jeśli jest z innymi ludźmi, pamięta o mnie i chce żebym ja odczuwała, że jest. na jakiś innym poziomie, ale jest. usłyszałam też, że moje postępowanie które czasem, na pierwszy rzut mojego oka wydaje mi się być głupim, wcale takie nie jest. że wszystko jest po coś, i że w moim świecie nie ma głupot. bo w szerszym wymiarze decyduje za mnie, jakaś wewnętrzna mądrość, która płynie z miejsca, o którym tak niewiele wiem. choć bardzo mocno czuję je spod skóry.



tak się czuję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz