wtorek, 27 marca 2012

14

rozpoczyna się lato, mam 14 lat. wbiegam z domu, na ulicy czeka już na mnie Patrycja. stoi z rowerem między nogami, woła do mnie, odpowiadam jej. szybko podskakując biegnę po rower. mamy jechać po Andżelikę, która przyjechała tu na wakacje, i jechać na przejażdżkę do Żelichowa. to bardzo blisko, godzina jazdy przez szczere pola. wyjeżdżamy z Otfinowa, już we trzy. wpadam na pomysł, żeby rozpuścić włosy. wszystkie rozpuszczamy, wieje przyjemny wiatr, i słońce świeci na nas z góry. jedziemy. żadnej z nas nic nie obchodzi, a to że z Andżeliką trudno się dogadać bo ma prawdziwy amerykański akcent jest interesujące, i trochę fascynujące. spotkać kogoś kto nosi prawdziwe amerykańskie buty, i żuje gumę balonową. jedziemy przez pola, coraz szybciej. nie słyszę żadnej z dziewczyn, tylko wiatr szumi w uszach. nawet nie jadą akurat żadne samochody. możemy jechać środkiem drogi, jak królowe życia.

Andżela za parę dni się rozchoruje i pojedzie do szpitala, nie będziemy rozmawiać z sobą już w te wakacje i prawdopodobnie w ogóle w życiu.
Patrycja niedługo wyjedzie z całą rodziną na drugi koniec świata, a za parę lat będzie kochającą żoną i mamą. spotka się ze mną, i Karoliną. na chwilę wrócimy do czasu kiedy wszystko było inne.
Ada wróci do domu po wycieczce, zje kolację, zrobi herbatę. otworzy okno i będzie patrzeć w chmury do 4 nad ranem. kiedyś dowie się że to bardzo późna pora na siedzenie i marzenie. nie wie jeszcze, że spotka kiedyś wszystko o czym marzy, i będzie kimś mądrzejszym niż kiedykolwiek mogła marzyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz