sobota, 17 marca 2012

something is going to happen.



painting is the real happiness.

tak sobie myślę, że znam Dylana. tak dobrze go znam, znałam od zawsze. od zawsze trochę byłam nim. nie muszę poznawać go fizycznie spotykając go w życiu realnym. bo spotykamy się w bliższym świecie, niedostępnym dla ludzi obok, dla obrazów, drzew, chmur. spotykamy się w świecie rozumienia wrażliwości, gdzieś gdzie jesteśmy tylko my. i gdzieś gdzie istniejemy więcej niż wszystko dookoła, w świecie w którym pozostanie z nas o wiele więcej niż delikatny, jasny proszek zamknięty w magicznej skrzyneczce, albo puszce. w świecie w którym się spotykamy, nie ma tego wszystkiego, a zarazem jest wszystko i nic. a nawet jeszcze więcej. a dookoła jest tylko coś co pozwala nam się przenikać, dotykać i rozumieć. bo jesteśmy sobą nawzajem w każdej chwili naszego istnienia. zamknięci w zewnętrznościach, rozpoznamy się zawsze i wszędzie, bo nie ma przestrzeni ani czasu.
nigdy nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz