painting is the real happiness.
tak sobie myślę, że znam Dylana. tak dobrze go znam, znałam od zawsze. od zawsze trochę byłam nim. nie muszę poznawać go fizycznie spotykając go w życiu realnym. bo spotykamy się w bliższym świecie, niedostępnym dla ludzi obok, dla obrazów, drzew, chmur. spotykamy się w świecie rozumienia wrażliwości, gdzieś gdzie jesteśmy tylko my. i gdzieś gdzie istniejemy więcej niż wszystko dookoła, w świecie w którym pozostanie z nas o wiele więcej niż delikatny, jasny proszek zamknięty w magicznej skrzyneczce, albo puszce. w świecie w którym się spotykamy, nie ma tego wszystkiego, a zarazem jest wszystko i nic. a nawet jeszcze więcej. a dookoła jest tylko coś co pozwala nam się przenikać, dotykać i rozumieć. bo jesteśmy sobą nawzajem w każdej chwili naszego istnienia. zamknięci w zewnętrznościach, rozpoznamy się zawsze i wszędzie, bo nie ma przestrzeni ani czasu.
nigdy nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz