niedziela, 4 sierpnia 2013

winda.

odwiedzają mnie tak dziwne i przerażające sny.

dopuszczam do siebie myśli, że znów coś może dziać się źle. 
tak. czuję, że więdnę. 
schody po których idę sobie spacerowym krokiem przez życie, wyostrzają się. przestaję dostrzegać stopnie dzięki którym, będę mogła wspiąć się szczyt. rozmywają się, rozpływają. tracą znaczenia. nie chcę dotrzeć na szczyt. 
szczytu nie ma.

o bezsensie wszystkiego rozmawiać z sobą. przynajmniej mam o czym malować.

jeden miałam sen. 
boję się wind. -bardzo- boję się wind. 


wchodzę do windy. nowoczesnej z pięknym lustrem. wchodzę, zasuwają się drzwi. chcę jechać na poziom 0. ale nie ma przycisku, który wskazywałby poziom, który mnie interesuje. nie ma go. wybieram inne poziomy, jakaś 1, 3, -2. winda wyjeżdża na poziom 1, później na 3, a na końcu zjeżdża na dół, na poziom -2. ani raz nie otwierają się drzwi. tracę nadzieję, że kiedykolwiek wyjdę, tym bardziej, że nie ma przycisku awaryjnego. tracę nadzieję, siadam na podłodze. ściany zaczynają się do siebie przysuwać, zamykając mnie w morderczym więzieniu. chcę w jakiś sposób się wydostać, ale nie umiem. zostaje 10 sekund. w czasie których ściany windy przysuną się do siebie, a ja zginę. drzwi otwierają się, ale ja nie mam jak wydostać się, ponieważ zostało już bardzo mało miejsca. ledwo sama mieszcze się w szczelinie między ścianami. umrę, i wiem o tym.
budzę się poza windą. ktoś opowiada mi, że jakąś dziewczynę spotkał straszny niefart. winda się zepsuła, ściany w trybie awaryjnym zsuwają się, a dziewczyna umrze. nie mam w sobie siły, ale nie czuję też żeby -sobie- jej pomóc. odwracam wzrok. ale słyszę, że jest 10 sekund do końca przysuwania się do siebie ścian. po chwili, czuję i wiem, że dziewczyna w windzie umarła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz