niedziela, 8 marca 2015

sky is the limit.

powracam ze światów, które nie istniały. 




2009 


przeglądałam ostatnio swoje wszystkie światy. wracały w formie zdjęć, starych profili na zapomnianych portalach, nagrywanych kiedyś filmach, i w zapomnianych piosenkach. patrzyłam kim byłam wtedy, i zastanawiałam się nad uczuciem, które mam w sobie od czasu w którym zachorowałam, a które ciągle - od 3 lat- mnie dotyka.
to uczucie głębokiej niespójności mojego wewnętrznego świata z rzeczywistością. nie zgadzam się na czas, w którym jestem. nie uznaję go. wierzę, że przecież Życie, dotyczyło mnie zanim zachorowałam. zanim nadeszła cukrzyca, byłam najszczerzej uśmiechnięta. nawet kiedy już chorowałam, w niewiedzy dostrzegałam słońce, które zagadkowo puszczało do mnie oko.  

i tak czułam tamten czas. sprzed cukrzycy.

teraz, kiedy cały tamten świat na spokojnie do siebie dopuszczam i nareszcie pozwalam sobie na małe podsumowanie, okazało się, że przestałam widzieć ten uśmiech, który wydawał mi się wtedy obecny. nie czuję, żeby tylko wtedy słońce puszczało do mnie oko. czuję coś piękniejszego.

i widzę, że dziś jestem w swoim najszczęśliwszym czasie. mimo, że wierzę, że każdy czas, który uświadamiamy sobie jako "dziś", czy dzieje się przed trzema laty czy właśnie teraz, to jest to po prostu najszczęśliwszy czas. doroślejsza, decydująca, mówiąca, kochająca, żyjąca i oddychająca. to zawsze byłam ja, ale teraz nabrało to mocy w postaci decyzji, i wszystkiego co dzieje się dookoła. chyba nawet różne myśli, nie są w stanie zatrzeć tego wrażenia, najbardziej szczerego i szczęśliwego uśmiechu, który dzielę z ludźmi, których kocham. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz