poniedziałek, 22 września 2014

3kroki.

śnię o czymś z przeszłości. katolicki internat dla dziewczyn w którym mieszkałam w Tarnowie, dawni przyjaciele. a sen dzieje się i trwa trochę tak jakby nie chciał mnie wypuścić. zaczynam myśleć o powrocie do Krakowa, ale jestem tak zdenerwowana że nie dam rady sprawdzić jak wrócić. 
budzę się z praktycznie zesztywniałym ciałem. cała roztrzęsiona. jest duszno i gorąco, a świadomości najbardziej. 

ostatnia myśl jaką zazwyczaj kończę podobny sen, to myśl o tym, że nie mieszkam w Tarnowie, ani nie znam już tych ludzi o których śnię. 
mam cukrzycę. to jedyna myśl, która potrafi wyrwać mnie ze snu bez powodu w środku nocy. i mimo tego że we śnie uświadamiam sobie chorobę, po przebudzeniu nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. jest 5 nad ranem a ja jestem trzy kroki od śmierci. 

sobota, 20 września 2014

wrze(ś)nie.

zawsze wraca ten sam wrzesień. ciemniejsze niebo, chłód, zapach poruszającego się znów powietrza. zawsze wraca. 

a razem z wrześniem poczucie utracenia czegoś, przemijania czasu, ludzi, uczuć. nie umiem walczyć z wrześniem, podobnie jak oprzeć się wrażeniu jakie we mnie co roku wywiera. 
tęsknoty. 

a to uczucie tęsknoty tak jakby stało się bardziej wyraziste, od tego za czym -wydaje mi się- co roku tęsknię. straciłam myśl, zatarło się wrażenie tego za czym tęsknię. ciągle inne potrzeby, wymazały mi z głowy, to o czym zdawałam się kiedyś marzyć. przestałam marzyć. nie wiadomo kiedy stała się dorosłość. 
nie wiem jak wyrzucić z głowy -serca- tylko to uczucie, które co roku rujnuje mi -wydawać by się mogło- poukładane życie. 
rujnuje to zbyt duże słowo. to uczucie po prostu przychodzi, i przypomina mi, że wrzesień ciągle we mnie żyje, że nadal -mimo codzienności- mam w sobie marzenie, tęsknotę, życie. 

wrześniu, zawsze miałeś inny kolor i smak. zawsze byłeś kimś innym. zawsze byłeś innym miejscem. 

każdym którego kochałam, każdym które kochałam. co roku zakochana we wrześniu. budzę się ciągle w innej miłości. i ciągle nie widzę tej na którą co roku czekam. 

poniedziałek, 15 września 2014

giovanni.

zapomniałam, że 5 lat może minąć jak jeden dzień. cały ten czas widoczny jest w ludziach, tym o czym opowiadają, to jakie zdarzenia ich dotyczą, to jaki stan myśli i ducha mają w sobie. 
to cudowne spotkać te stany ducha, stany myśli - nowe- a jednak w jakiś sposób znane. w tych samych ludziach z którymi kiedyś łączyło nas tak dużo. 
i wbrew temu jak opowiadają, jakie zdarzenia ich dotyczą, ciągle spotykamy tych samych ludzi.

kilka refleksji, po zmęczonym tygodniu. kilka refleksji po weekendzie weselnym. 
nie rozmawiałyśmy od 5, albo 2 lat. ale ciągle mamy z sobą o czym rozmawiać, ciągle nas sobie za mało. przyjaciółka z liceum wychodziła za mąż. wszystko niesamowite. a najbardziej uśmiech, taniec, jakaś miłość którą mogłam w niej zobaczyć. oprócz cudownej sukni, pięknej oprawy całego wydarzenia. najcudniej było usiąść razem, i po prostu pogadać o tych kilku latach, o sobie i o tym co działo się w naszych głowach i uczuciach przez ten cały czas.
dobrze, spotkać się ciągle z ludźmi których kochamy, mimo, że wydaje się, że dzieli nas tyle czasu, opowieści, zdarzeń, stanów ducha.

ciągle mam w głowie to, że to co dzieli, to coś co niesamowicie może nas połączyć. 

środa, 27 sierpnia 2014

szafy III.

tak jakbym przestała czuć. boję się tego.

przemijania. tracenia. pożegnań. otwierania się. choroby. złych decyzji. zaniedbań. sumienia. porównywania. wyśmiewania. siebie. innych. opuszczania. opuszczenia. codzienności. szarości. skrajności. miłości. powodzenia. marzeń. strachu. wyobraźni. mężczyzn. śmierci. poczucia winy. samotności. niedokładności. brzucha. złego myślenia. ciebie. siebie. wzruszeń. małości. wielkości. wypierania. wybierania. czasu. wspomnień. doskonałości. obumierania. chudnięcia. głowy. ambicji. perfekcyjności. powielania.
boję się też, że herbata zawsze będzie smakować tak samo.

niedziela, 24 sierpnia 2014

v Praze.

tak długo marzyłam, o spotkaniu go. o chłopaku, który będzie mój, który będzie mną, który będzie ze mną. nie wiedziałam kim jest, ale doskonale go czułam. mimo, że go nie znałam, tęskniłam. był, chociaż jeszcze go nie było.  marzyłam, o tym, żeby wreszcie poznać swojego przyjaciela. to niesamowite czekać tak długo, zastanawiając się na kogo się czeka. to niesamowite, poznać kogoś, u kogo zrozumiała jest każda rysa twarzy. każdy brak uśmiechu, i zamyślone spojrzenie. i spotkałam, człowieka w którym zakochana jestem w najdziwniejszy sposób na świecie. zakochana zrozumieniem kocham szczerością, akceptacją, ważnością. 




_________________________________________________________________________

pewnego dnia, przeniosłam się w przestrzeni i czasie. nazwą tego stanu, była Praga. piękna, stara, ozdobiona, bliska, przepełniona, intensywna. kochana, miła, przyjacielska. niezrozumiała, przesycona, ociekająca. metafizyczna. oczekująca, myśląca, słuchająca, widząca. rozmawiająca.
pojechaliśmy, jakby spontanicznie. chociaż każdy krakowski dzień przybliżał do tego najbardziej praskiego  magicznego. 
było cudownie. 
tak bardzo marzyłam o tym, żeby znów zacząć spacerować, nigdzie nie spieszyć się, a najbardziej  do życia. i tak właśnie było. Praga to w mojej głowie, mistyczna wycieczka w głąb. taka wycieczka po której rzeczywistość nie umie być taka jak przed wyjazdem. 3 magiczne dni, jak 3 miesiące. pełnych intensywności odczuwania, święta zewnętrzności, głośno mówiącej do wewnętrzności. uspokoiłam umysł, wskoczyłam ze spokojem w światy innych ludzi.
3 dni święta bycia razem.

poznawania.

piątek, 8 sierpnia 2014

święto świata.


jestem, żeby go mieć dla siebie. cały jeden dzień. nie będziemy sobą nigdy więcej. tego jednego dnia, on będzie najbardziej na świecie tylko mną. będę go więzić i uwalniać. po to wróciłam, po to on wrócił. 
święto świata. słońce zaświeci we mnie najjaśniej, a noc będzie najciemniejsza. zaśniemy z sobą w moich prześcieradłach.