poniedziałek, 4 kwietnia 2011

zadarta spódnica.

grunt to dobry budzik mieć. a dzień może zapachnąć zupełnie inaczej.



weekend domowy, słoneczny, kolorowy.
odżywanie. powolutku małymi kroczkami, zakradajmy się w stronę ciepła.
dziwne. jest piękniej. czuję, że dłonie mi się palą, myśli znowu niespokojniej krążą w mojej głowie. fruwam w przestworzach i oddycham pełną piersią z całą pasją wiosennych moich dni.

dziwne, bo czuję bardzo, wszystko po kolei. zmysły mam wyczulone bardziej niż zwykle. na tworzenie. świadoma asceza się kończy, zbyt intensywnie we mnie coś huczy. przetrzymywałam się, żebym umiała najpiękniej na świecie wybuchnąć. pływam, w promieniach słońca i wybucham w każdej sekundzie, w jednej minucie po raz pierwszy, setny, tysięczny.

dziwne bo tyle rzeczy mi się chce. tak bardzo chce mi się rozmawiać i myśleć. czytać i rozwijać. przebierać i rozbierać. mówić, i słuchać. pisać, malować, tańczyć.
nastała wiosna.

siedzimy na balkonie, pijemy kawę i rozmawiamy w kwietniowym słońcu. nasze głosy dochodzą gdzieś z głębi naszych istnień.



dziwne. bo fizycznie ze mną dosyć źle. raczej nawet bardzo.
boli piekielnie boli. tak jak dotąd jeszcze nie bolało.
nie wiem co się stało i dlaczego czuję to wszystko w tej chwili. a nie każdej innej. i dlaczego w plecach, w kręgosłupie, a nie tylko w samej głowie.
nie wiem co mam zrobić z tym. muszę zacząć chcieć coś z tym zrobić. tutaj nie wystarczy tylko moja głowa. mogę nie myśleć, w tej jednej chwili. ale ból wraca, i mogę tracić przez to coraz więcej.
już i tak straciłam taniec. przynajmniej na jakiś czas. a mi już chce się fruwać po tanecznej sali.
poradzę. poradzę chociaż boli aż do łez, które wypływają mi z oczu bez najmniejszej mojej kontroli.



czasami zupełnie przypadkowo spotykamy mentorów w naszych małych życiach. często dzieje się to przez przypadek. to osoby, które zadają odpowiednie pytania. i chociaż na pewne z nich wcale nie chcemy odpowiadać, wiemy o tym, że są tylko dla nas- tylko w tej jednej chwili przeznaczone.
nie zawsze mają świadomość kim naprawdę dla nas są. w przypadku Miłej byłam dla niej tym samym kim ona dla mnie. Miła zapytała mnie czy nie uważam, że jestem trochę ćmą, która wie co się dzieje wokół niej. widzi ogień, a i tak zmierza w jego kierunku.
: ćma ta jest nad-wyraz dojrzała, i odważna, czy nie boi się jednak, że spłonie?
: dla mnie świat jest tak niesamowicie płynny, że nigdy nie dowiem się co albo kto jest ćmą. a czym jest ogień. i czy ta ćma, nie jest jednym i drugim, na raz.
obraz ady wisi teraz w inspirującym mieszkaniu Miłej. po paru wyznaniach, paru słowach pięknej prawdy. paru pytaniach, jakaś droga się otwarła.
chyba udało mi się odnaleźć jakiś czerwony kluczyk. pora tylko znaleźć drzwi do których będzie pasował.


w domu śniłam, o sekretnych pomieszczeniach, o ucieczce przed zazdrością, o poszukiwaniu magicznej kamienicy, którą w końcu udało się odnaleźć. stare meble. szkatułki pełne starej biżuterii. wstążki. i aparat. chciałam go komuś pokazać. miał dwa tatuaże. po jednym na każdym ramieniu.
ma dwa tatuaże, po jednym na każdym ramieniu.

to było pomieszczenie, sprzed lat. pełne pierwszych fascynacji, i miłości. kiedy o nim myślę, wydaje mi się bardzo znajome, nieznane choć bezpieczne. miejsce jakby z dna oceanu.


miałam jeden jeszcze sen. śniła mi się Karolina i Ewa. w tym śnie musiały stracić pamięć.
tak bardzo chciałam, żeby mnie pamiętały. mnie tylko, tylko mnie. Karolina zapytała mnie kim jestem, i czy mnie zna. powiedziałam, że byłyśmy przyjaciółkami. i rozpłakałam się.
zapytałam jej później czy chciałaby mieszkać ze mną i z Ewą, w naszym mieszkaniu Krakowskim, a ona z błyskiem w oku odpowiedziała: nie.


dziwnie się dzieje. daję się porwać życiu. i wiem, że będzie mi dobrze. cokolwiek się zdarzy. nie boję się marzyć. bo jest pięknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz