niedziela, 22 maja 2011

barłóg.

wyjątkowo poimprezowo.
barłóg wewnętrzny.
na łóżku spędzamy nasze dni. bardzo świńsko i bardzo barłóg. bardzo alkohol. i bardzo akcje.

czasem energia nie trafia tam gdzie ją wysyłam. czasem łapie się ktoś o kim nie pomyślałabym, że się złapie. nie jestem świadoma tego co robię i jak? czy to ktoś łapie się nawet na moją nieuwagę. na całą otoczkę tego kim jestem, jaka jestem i jakich używam słów. odpowiedzią może być tylko fakt, że płynę, i jeśli czegoś nie chcę to nie zrobię, nie zgodzę się. bo mnie nikt nigdy mieć nie będzie. wystarczy, że sama uczę się mieć siebie.

szalenie mi zmęczono. dzień witaliśmy wódką i snem. stan mój bardzo wskazujący, prowadzimy się do łóżka, mamy brudne ręce, a na podłodze leży ktoś. ktoś inny śpi na ścianie. nie może mówić, chce się tańczyć, i pić. a wiele rzeczy dzieje się przyjemnie. niektóre powodują, że chce się wymiotować.

zaczyna się wolny czas. Kazia nie ma. a ja zajmę się ogarnianiem świata. mojego dużego małego świata. będzie czas na przypadkową kawę. czerwone drzwi kuszą ach. są przepiękne. placek z rabarbarem w lodówce mam. włosy mam boskie, i swędzi mnie dziąsło.
znowu opuściłam zajęcia. chociaż bardzo chciałam. dzieje się chwila tu i teraz a bóg mnie kocha. każda decyzja jest tą najwłaściwszą.
dziubek robię, najebana w trzy dupy. mam ochotę na kebab, popijać orężade. i jeść chrupki duszki. frytki, i czosnkowy sos. pomyślałam jeszcze o milkiłeju. a wódki ciągle jest mało.
jestem spójna, wiem co lubię. i przyciągam. wszystko dzieje się samo. i jest zależne od wyboru popełnionego jednego dnia. myśli mam rozbiegane, wracam do świata.
jestem w kontakcie.
wyjątkowo oł jea.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz