środa, 27 lipca 2011

szyja i uśmiech.

idea czasu zamienia się w jeden dzień. płynie czas, uciekając zawrotnie toczy się przez place.
chciałabym oprzeć głowę na spokojnej chmurze, trawie albo na jakimś sytym brzuchu. wszystko mogłoby dziać się na trawie. tuż pod delikatnie zachmurzonym niebem, gdzie zapachy całej unoszącej się chwili przecinać będą soczyste i coraz bardziej świeże powietrze.
ziemia nie musi być gorąca. chciałabym żeby oddychała, zgodnie z moim oddechem uciekając mi spod szczupłych bosych stóp.

wmawiam sobie, że to niemożliwe żeby życie nie dawało szansy na realizację marzeń, na spokojny oddech i szczęście, takim osobom jak ja. niewierze w to.

work in progress. maluję. przedziwne wizje ogarniają moją głowę. pobudzona jestem szalenie, fizycznie sycę się pokarmem, a myśli odpoczynkiem.
naturalnie wypuszczam się na spacer z marzeniami. plany, wszystko zupełnie nowe. coraz bardziej rozwijając mnie gdzieś w głębi. kwitnąco. zakończenie szarpaniny, którą do tej pory uważałam na pobudzającą, życiodajną, kojącą.
czym tak naprawdę jest szczęście? przestrzenią. marzeniem. domem. wszystkimi wrażeniami które rodzą miłość i działanie. jakimi by one nie były. dające wszystko to, nie tylko mnie, ale także innym. i kształtujące relacje, na linii ja-ja i ja-inny.

piękniejemy z każdym dniem dającym odżywienie.
dwa miałam sny.
jednej nocy przyśniła mi się śmierć. jednej z najbliższych mi osób. tej śmierci najbardziej się boję. przeżyłabym ją najbardziej. i najmocniej, wobec tego co już udało się przeżyć i wobec wyobrażenia tego jak mogłabym cokolwiek przeżyć innego. była to mojej babci śmierć. śniłam o niej najpiękniej. babcia wiedziała, że ona nadchodzi. umierała szczerze, w szczęściu i z uśmiechem na twarzy. uśmiech ten był przygotowany na powitanie i pożegnanie. boże. najpiękniejszy jaki kiedykolwiek uśmiech widziałam. śmierć idealna. mam wrażenie, że śmierć może być idealna.

w drugim śnie, miałam córkę o imieniu Sara. była śliczna, darzyłam ją dużą miłością. każdy chciał się nią zajmować, a ja nie miałam nic przeciwko temu. realizowałam swoje życie pamiętając o tym co się ze mnie zrodziło i jak bardzo to kocham. w tym wypadku ją. najbardziej chciała zajmować się nią Terka. i tak też było. ja szykowałam dla dziecka wanienkę, fotelik żeby mogła ze mną jeździć i oglądać świat. nieważne dla mnie było kto jest ojcem dziecka. nie chciałam wiedzieć nawet kim on może być.
chciałabym wiedzieć, jakie może być znaczenie tego imienia. wiem tylko że symbolizuje księżyc, i pasuje do zodiakalnego byka. w Biblii imię symbolizowało cudowną nagłą płodność dwóch niezależnych płaszczyzn. niezależnych chociaż połączonych ważnym ogniwem.



tak bardzo lubię to zdjęcie.

www.mesztre.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz