czwartek, 12 kwietnia 2012

dunajec.

w domu nasłoneczniłam się, chociaż było zupełnie pochmurno. przewietrzyłam, krakowem stęchłe ubrania i pościel. nasłuchując czy to naprawdę wiosna się zbliża.

spacery, wycieczki, rzeka jedna i druga, a jazda na motorze to jedno z najfajniejszych doznań jakie ostatnio udało się zdobyć. wiatr i pęd oparty na zaufaniu.

o czymś szumią brzozy i wierzby nad dzikim Dunajcem.

śniłam o kobiecie, w twarz której wrasta wąż. niebieski śliczny wąż. gdy kobieta była naga.


Kraków jest Nowym Jorkiem. podobnie jak lata temu, Tarnów był Paryżem. jechałam w tramwaju, ciepłym wieczorem. myślałam o tym, że to nie nazwa tworzy miejsce. to ja je tworzę. marzyłam o nowojorskim życiu, o nocach w mieście, o wysokich budynkach, o niezwykłych dzielnicach, o tym że jestem wolnym człowiekiem. że kobiecość to moje drugie imię.
już dawno jestem w nowymjorku mojego życia.

człowiek może dokonać największych cudów. musi tylko wyłączyć rozum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz